- Kochany Stephanie, daj mi chwilę z nią porozmawiać. – poprosiła tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nawet nie czekała na odpowiedź hrabiego. Spojrzała na niego tak wymownie, że mężczyzna machnął ręką. Skoro chcesz się męczyć, kobieto. Zdawała się mówić cała postawa hrabiego. Elisa miała w sobie ten lód, nieustępliwość i wyższość, która sprawiła, że nikt nawet nie próbował z nią dyskutować. Pieniądze były gwarantem jej pozycji i zdawała sobie z tego sprawę. Powiewając peleryną w białej sukni z ogromnymi bufami, lady dołączyła do królowej.
- Dziecko…
- Jestem królową – zaznaczyła Oleandra, będąc zbyt wzburzona, by wysłuchiwać protekcjonalnej Elisy. Chciała się jej pozbyć jak najszybciej.
- Ależ tak, Wasza Wysokość. Ale jesteś jeszcze dzieckiem. A ja jestem twoją przyjaciółką. Czyż nie zaopiekowałam się tobą? Czyż nie dbałam o ciebie, gdy moja armia i mój syn walczyli o twoją koronę? Nie zasługuję na wysłuchanie mnie? – spytała retorycznie. Oczywiście, że Oleandra nie mogła sobie pozwolić na zignorowanie Elisy, chociaż bardzo chciała. A lady po raz kolejny tryumfowała. Jej pytania uderzały w dumę młodej władczyni jak maleńkie szpilki, wbijane dokładnie tam, gdzie boli najbardziej.
- Och, oczywiście. Zasługujesz, pani… wybacz… - trzymana pod ramię przez szanowną lady, została usadzona na kamiennej altance w ogrodzie. Zasiadły ramię w ramię.
- Więc wysłuchaj mnie, moja kochana Leo, bo muszę ci coś wyznać. – ton Elisy brzmiał, jakby chciała się podzielić z nią największą tajemnicą. Jakby naprawdę rozmawiała z przyjaciółką. - Kiedy byłam w twoim wieku postawiono przede mną podobne zadanie, jak przed tobą. Tylko ja nie miałam przed sobą kraju, który składał mi hołdy. Ja miałam jedynie złudzenia i sekret. Poznałam mężczyznę, gdy miałam osiemnaście lat. Mężczyznę bardzo eleganckiego, pełnego galanterii i inteligencji. Był kilka lat starszy, ale bardzo przystojny. No cóż, tak się złożyło, że był też królem. Przez kilka tygodni obiecywał mi złote góry. Ale miał żonę. Więc jedyne czego mogłam oczekiwać to zostanie jego oficjalną kochanką. Trochę haniebne, ale na pewno mniej niż bycie jedną z wielu bezimiennych i bez tytułów. Jak się wkrótce okazało, za kilka miesięcy miał przyjść na świat owoc naszego krótkiego, ale intensywnego związku. Pojechałam więc do Ravell i zażądałam od Mortimera deklaracji. Nie dla siebie. Dla dziecka. Tak, szantażowałam go. Kiedy zostaniesz matką, sama zrozumiesz moją motywację. – Lady potrząsnęła głową, bujając kryształowymi kolczykami, zachowując się, jakby chciała się usprawiedliwić. Macierzyństwo było wszak tym, co każda kobieta ceni najbardziej.
- Królowi chyba spodobał się mój upór, ponieważ nadał mi tytuł i dał posiadłość w stolicy oraz ziemie na wsi – na wakacje. Skorzystałam z okazji i postanowiłam wziąć los we własne ręce. Pomnożyłam majątek, a król odwiedzał mnie i dziecko. Jednak nie wiesz jak ciężkie jest życie, kiedy masz na duszy sekret. Jak ciężko jest być całe życie czyimś wyrzutem sumienia. A teraz, kiedy na tronie zasiada Wishmore… Na Boga, królestwo Ravell czeka zagłada. Mój syn całe życie był na bocznym torze. Od dziecka wmawiano mu, że nic mu się nie należy poza tym, co ja sama dla niego wypracowałam. A ja? Lata milczenia, upokorzeń, strachu i poczucia odrzucenia.
- Hal jest Księciem z nieprawego łoża. Królewiczem Bastardem.
- Znów bystra jak brzytwa, Wasza Wysokość. – Elisa nie potrafiła długo wytrwać w miłym tonie. Jednak królowej to nie obchodziło. Nie powiedziała już nic więcej, a Lady Elisa domyśliła się, że pragnie pozostać sama. Zostawiając za sobą jedynie woń piżmowych perfum, wróciła do zamku. Zabawa trwała w najlepsze, księżyc był już wysoko na niebie i pierwsi odurzeni winem mężczyźni i co mniej chlubne kobiety odchodzili do swych komnat. Oleandra jednak nadal siedziała na kamiennej altance, podbierając podbródek dłonią i wpatrywała się w przestrzeń.
- Nie możesz tracić skupienia, pani. – odezwał się głos zza pleców królowej. Lea niemal podskoczyła, obracając się w stronę właściciela niskiego, głębokiego barytonu. Z pięściami, zaciśniętymi jak do walki.
- Clandestine, nie strasz mnie.
- Lepiej bym robił to ja niż zabójca, czyż nie?
- Oczywiście.
- Gryziesz się, wasza wysokość, co zrobić z prośbą Bastarda. – bez pudła odgadł hrabia. Stanął przed królową i wyciągnął dłoń w jej stronę. Ta jedynie skinęła głową, wzdychając. Ujęła dłoń hrabiego i powędrowała z nim do królewskich ogrodów. Pachniały słodko nocnymi kwiatami i owocami. Tam królowa podzieliła się z hrabią tym, co powiedziała jej lady i tym, o co prosił ją Hal.
- Historia Elisy jest prawdą. Sam pamiętam skandal jaki wywołał romans króla. To znaczy, oczywiście, miał ich na pęczki – jak każdy król – jednak w tym wypadku plotki obiły się nawet o moje uszy tutaj, w Vertigè, ponieważ król dał jej włości i tytuł. Tak bez powodu. Jakby przyznał się do romansu i uznał syna. Zresztą, wkrótce tak się stało. I to nie raz, a przy kilku okazjach. Jednak decyzja o wsparciu armią Hala jest trudna. Zwłaszcza w twojej pozycji, kiedy jesteś niestabilna na tronie.
- Stawiam pierwsze kroki jako królowa, nie mogę przecież swoim pierwszym dekretem rozpętać wojny z królem, który jest oszalały.
- To mądre myślenie. Ale spójrz na to z drugiej strony, pani. Wishmore jest nieprzewidywalny. Jest chory na umyśle i nigdy nie wiesz, co sobie ubzdura. Jeśli jego armia się umocni, a władza będzie silniejsza, będzie mógł cię zaatakować i zepchnąć z tronu.
- Clandestine, nie mogę uginać się żądaniom Bastarda! – przerwała mu królowa - Na Boga, on nie prosił. On wymaga mojej armii. – oburzenie Oleandry wzdrygało jej ciałem. Nastolatka odbierała inaczej dyplomację. Dla niej emocje nadal grały główną rolę, podczas gdy hrabia zjadł zęby na pertraktacjach i wiedział, że kłótniami, krzykami i trzaskaniem drzwiami niewiele się wskóra. Nadal spokojnie, dokończył swoją myśl:
- Ravell i Vertigè są równymi królestwami. Lepiej dla ciebie by było, gdyby na tronie zasiadał ktoś przychylny twoim rządom. Poza tym, w tych czasach warto dbać o przyjaciół. A nie ma lepszej metody niż spłacanie długów.
- Twoje rady są dla mnie niezwykle cenne, Clandestine. Dziękuję, chociaż nie prosiłam cię o konsultację.
- Ale jej potrzebowałaś. Czyż doradca, który sam wie, kiedy powinien się odezwać nie jest najcenniejszy? Spójrz pani, słońce zaczyna malować się na horyzoncie. Najwyższa pora, żebyś odpoczęła. Pewien, że jesteś bezpieczna w swej komnacie i ja zasnę spokojniej.
- Dziękuję jeszcze raz, hrabio. Dobranoc – mężczyzna schylił się do dłoni swojej pani, ucałowawszy ją z namaszczeniem. Tak skończyła się noc koronacji i zaczął pierwszy dzień rządów królowej Oleandry. Nim jednak zasnęła, posłała Bastardowi liścik:
„Jeden na sześciu wojów z mojej armii jest do Twojej dyspozycji. Wyruszaj jak najszybciej. W razie problemów, wesprę Cię większą ilością ludzi. Dostaniesz zapasy i uzbrojenie. Odbierz swoje dziedzictwo.
Lea.”
Oleandra miała bardzo wiele do zrobienia. Nim przekwitły kwiaty w zamkowych ogrodach książę Hal wyruszył w drogę. Przez ten czas waśnie i niesnaski między Leą i Bastardem przechodziły do historii, po to by po chwili wrócić znów. Dwór po kilku tygodniach przywykł do tego, że każda najmniejsza sprawa była oprószona kłótnią tej dwójki. Nawet Clandestine nie wchodził im w drogę w obawie o własną pozycję. Gdy Hal wraz z armią najemników swojej matki i armią, obiecaną przez Oleandrę wyruszył na zamku zapanowała niezwykła cisza. Królowa została z matką Hala i jego najlepszym przyjacielem, Edamem. Bastard chciał, by Lea była pod dobrą opieką. Ale chciał też, by tej opieki udzieliła jego matce. Zgodziła się w naturalnej konsekwencji zdarzeń, chociaż obecność Elisy momentami doprowadzała ją do szału. Szczególnie wtedy, gdy lady zachowywała się, jakby to ona była władczynią na jej własnym zamku.
Wkrótce Oleandra zaczęła podejmować pierwsze decyzje. Starała się konsultować każdy swój ruch z hrabią i jego przyjaciółmi, jednak nigdy nie działała pod niczyim wpływem. Rządzenie przypominało naukę chodzenia. Były momenty, kiedy nie miała pojęcia, co robi. Nie wiedziała, jaki skutek przyniosą decyzje królewskich dekretów. Była zbyt dumna, by przyznać się do niewiedzy. Ale Clandestine i najbliższy krąg doradców wiedzieli, co robić, by wesprzeć młodą, niedoświadczoną władczynię w trudnych decyzjach. W czasie wolnym od trudnych spraw politycznych Lea spędzała dużo czasu z Edamem. Zabierał ją na polowania, ku oburzeniu wielu konserwatystów i rozbawiał na turniejach i piknikach. Ta strona bycia władczynią była bardzo miła.
Po kilku tygodniach, gdy pierwsze liście zaczynały spadać z drzew, królowa wezwała do siebie Clandestine i jego współpracownika, hrabiego Bracha.
- Panowie, powiedzcie mi, jak wygląda sytuacja na ziemiach królewskich? – Oleandra stała nad mapami swoich włości, zastanawiając się kto jest w ich posiadaniu.
- To stare mapy, pani. – odezwał się Brach, przeczesując palcami siwego wąsa - po przewrocie, ziemie należące do zwolenników króla i królowej…
- Do nas. – wtrącił hrabia Stephan, zakładając ręce na siebie.
- Zostały skonfiskowane przez rebeliantów. Teraz na tych ziemiach mieszkają zupełnie inni ludzie.
- A wy?
- Naszą ziemią jest twój pałac. – wzruszył ramionami starszy hrabia. Królowa milczała przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad sprawiedliwością tego podziału. Nie, nie był sprawiedliwy.
- Ziemie, które są zaznaczone na tych mapach mają wrócić do prawowitych właścicieli. Zaś ziemie, które pozostaną bez właścicieli rozdzielę pomiędzy teraźniejszych mieszkańców waszych włości.
- Pani, ten gest jest bardzo hojny – zszokowany Brach, podszedł do mapy, przesuwając dłonią po polu z własnym nazwiskiem, wypisanym na nim. W tym geście było tyle czułości i tęsknoty, że serce królowej ścisnęło się żalem.
- Ale ryzykowny. – zauważył sceptycznie Clandestine. – Narazisz się bardzo wpływowym ludziom. Na moich ziemiach mieszka syn barona Tholoewa, Lord Coupè.
- Syn dowódcy rebelii przeciwko moim rodzicom? – Lea upewniła się, czy dobrze kojarzy nazwisko z osobą. Odgarnęła długie włosy, które spadały na mapę i przyjrzała się temu miejscu dokładniej.
- Dokładnie.
- Cóż, chyba nie powinnam się ich bać, skoro to ty staniesz się na powrót wpływowym człowiekiem – królowa uniosła nieco brwi, spoglądając na doradców. Uśmiech Stephana Clandestine wskazywał na to, że zyskała w jego oczach dużo szacunku. A to jest nie lada wyczynem.
*****************************************************************************
Taka mała autoreklama. Zapraszam wszystkich bardzo serdecznie na moje dwa inne blogi.
Kryminało-romanso-psychologiczną obyczajówkę http://undercandlestick.blogspot.com/
Oraz klimat fanficu serii książek o Kłamcy http://skine2bone.blogspot.com/
Mam nadzieję, że ten rozdział się udał. Chciałam przede wszystkim pokazać historię Hala i Elisy. W tym opowiadaniu wiele jeszcze będzie historii z drugim dnem i mam nadzieję, że taki obrót spraw wyostrzy wasze zmysły na zagadki, które każdy bohater może za sobą kryć.
Dziękuję wszystkim za miłe komentarze. To, że widzę, że moje bazgroły trafiają do was jest bardzo, ale to bardzo uskrzydlające. Do usłyszenia wkrótce ;*
Odespałam!
OdpowiedzUsuńWybrałam sobie tego bloga do przeczytania.Takie klimaty to ja bardzo lubię. Podziwiam cię za imię głównej postaci, skąd ty je wytrzasnęłaś? Ja osobiście się z takim nie spotkałam chyba jeszcze nigdy.
Vertigè jest bardzo interesującym miejscem, no bo kto by nie chciał do zamku. Podobają mi się opisy przepychu i bogactwa, bal zwłaszcza tan początkowy (a był jakiś inny?). Polityka na razie prosta, więc ją ogarniam :D
Na marginesie lady bardzo przypadła mi do gustu, nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Dobrze, że Oleandra pomogła Halowi. Niech dostanie swoje królestwo, w końcu to chyba niesprawiedliwe rządy jak na tronie siedzi ten co nadaje się do tego gorzej skoro obaj mają równe prawa. Mam nadzieję, że dobrze to odmieniłam, jeśli nie to policzę się z moją polonistką.
Pozdrawiam, niestety nie umiem pisać długich komentarzy na strony w Wordzie. Trzymam kciuki i czekam na nexta :D
O witam!
UsuńTo takie moje najmłodsze dziecko w sumie, więc jako dumna matka jestem bardzo szczęśliwa z powodu Twojego wyboru xD.
Imię Oleandry właściwie to nie wiem, skąd wzięłam. Prawda jest taka, że taką historię miałam w głowie od jakiegoś czasu. Na początku dostałam takiego impulsu i inspiracji z mitologii nordyckiej i to Loki był takim zalążkiem dla tej historii. Ale później jakoś zachciało mi się zobaczyć jak to jest być władczynią, no i powstało to to oto. Ale Oleandra po prostu była ze mną od jakiegoś czasu. Może po obejrzeniu filmu "Biały Oleander"? To taki trujący kwiat. Piękny, ale trujący.
Postaram się nie robić jakiś strasznych zawieruch politycznych, bo też nie chciałabym sama się w tym pogubić xD. Wszystko zrozumiałam, więc odmiana jak najbardziej jest poprawna. To się liczy. Komunikacja xD.
Ach, bez przesady, nie potrzeba mi aż tak długich komentarzy. Ważne, że podoba Ci się to moje bazgrolenie. Next już oczekuje w kolejce, bo folder mam zapełniony niemal po brzegi Oleandrą, ale wszystko w swoim czasie.
Pozdrawiam i czekam na nowość również u Ciebie ;>
Cześć :) Dzięki, że mnie powiadomiłaś, bardzo się z tego powodu cieszę. Dałabym obserwację i wtedy byłoby łatwiej, ale nie widzę nigdzie rubryczki, więc będę Ci dalej w tej kwestii zawracać głowę :))
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczny rozdział. Lea radzi sobie coraz lepiej, Hal jest bastardem (po Reignie mam niemałą słabość do bastardów :D; nie powiem – wejrzenie Basha miało w tym swój udział), a Lady Elisa to dla mnie tuptająca tajemnica. Najlepiej, moim zdaniem, się ten skurczybyk Clandestine urządził. Ciekawa jestem, czy będzie z niego ten, na kogo go sobie nieśmiało kreuję w moim tęczowym półświatku oczekiwań. Kurczę, chyba się zapomniałam, że nie piszę kolejnej Rozmowy, tylko komentuję dobry rozdział. :D
Czekam na szósteczkę i pozdrawiam,
Hagiri z http://www.rozmowy-miedzymiastowe.blogspot.com
Hej ;) A nie ma sprawy, mogę powiadamiać, to nie jest żaden problem przecież.
UsuńOch, tak, Bash jest wzorem Bastarda, ale staram się mojego Hala nie wzorować na nim (aż taaaaaak XD). Lady Elisa chyba i dla mnie jest tajemnicą, a jestem zagrzebana w opowiadaniu na wiele rozdziałów do przodu, więc zaręczam, że to postać, która sprawia mi dużo kłopotu i przyjemności jednocześnie. Haha, tacy są najlepsi. Nie wiem, kogo upatrujesz w Clandestine, ale może uda mi się spełnić Twoje oczekiwania ;>
A Rozmowę to proszę napisać, bo się niecierpliwię straszliwie!
pozdrawiam serdecznie ;*
Jestem kochana! :** :3
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej zakochuję się w Twoich opowiadaniach! :)) Klimat tego jest cudowny, dlatego jest moim ulubionym! :D ^^ Aktualnie czytam książkę o podobnej tematyce, więc tym bardziej czuję się tu wspaniale! :)) ^^
Oj ciężkiej jest życie królowej... Musi podejmować trudne decyzje i uważać, by nie urazić szalonego króla. Rozumiem, że wsparcie armią Hala, mogłoby zaostrzyć sytuację. Lea jest jeszcze bardzo młoda, jednak musi do wszystkiego podchodzić bardzo rozważnie, wydorośleć. Na szczęście ma cennego doradcę! Pewnie bez Clandestina byłoby jej znacznie trudnej! :))
Elisa trochę mnie podirytowała, ale tak naprawdę nie potrafię jej jeszcze rozgryźć. Rządzi się, fakt. Romans z królem? Szantaż? No nieźle.
Mam nadzieję, że armia Wishmora się nie umocni i że nikt nie zepchnie Oleandry z tronu! :))
Rozdział jak najbardziej Ci się kochana udał! :)) Przyjemny, ciekawy - po prostu wspaniały! :)) Czekam niecierpliwie na kolejny! :** :3 Weny kochana! :))
Pozdrawiam serdecznie! <3
Witaj!
UsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję za miłe słowa. Mam nadzieję, że nadal będę spełniać Twoje oczekiwania ;)
Tak, właśnie pisząc to opowiadanie zastanawiałam się jak to było naprawdę z tak młodymi władcami. Przecież ja w wieku 16 lat, czy nawet 18 nie wiedziałam czego chce od życia, nie mówiąc o rządzeniu państwem. Dlatego może takich Clandestinów było więcej na świecie ;)
Elisa jest kobietą-zagadką i póki, co to się nie zmieni, ale może uda mi się wszystkich nią jeszcze bardziej zaciekawić.
Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa.
Pozdrawiam <3.
Okej. Przebrnęłam. Chociaż może przebrnęłam to za mocne słowo. Przebrnąć to można przez Don Kichota albo Wertera. Udawać rycerza na ośle, naprawdę?
OdpowiedzUsuńCo mi się nie podobało: gify w postach. Jestem alergiczką. Od kwietnia do października moje oczy są tak czerwone i tak pieką, że mam ochotę podrapać je drucianą szczotką. Poza tym strasznie łzawią, przez co obraz, który widzę jest dość zamazany. Skaczące gify w czytaniu mi nie pomogły.
Brak akapitów. Niby mały błąd, ale uważam, że z nimi się po prostu lepiej czyta. Tekst jest bardziej przejrzysty i wygląda to estetycznie. Chyba przy drugim rozdziale napisałam Ci instrukcję, jak je zastosować w css'ie :)
Opowiadanie jest świetne. Bardzo przypadło mi do gustu.Chociaż... ja zaczęłabym akcję wcześniej. Tak dwa/trzy lata, kiedy rebelianci walczyli z uzupatorem, bo mam takie dziwne wrażenie, że Lea zjawiła się na gotowe :D No ale nie wiem, co Ci siedzi w głowie :D Więc w sumie mogę się schować z tym, co ja bym zrobiła :D
Elisa. Dla mnie kobieta jest GE-NIA-LNA. Nie wiem czy zrobisz z niej czarny charakterek, czy złotą osóbkę, ale wydaje mi się, że Ela jest najbardziej wyrazistą osobistością w tym opowiadaniu. Ma pazur - jak to się mówi - a jej teksty i porównania są - powtórzę się - GENIALNE. Chciałabym ją mieć w znajomych - jej szczerość i bezpośredniość jest świetna. Gdyby to mi powiedziała, że moja zdolność kojarzenia jest jak brzytwa, to uśmiałabym się i przyznała jej rację. Ta doza sarkazmu...hihi... genialne, po prostu genialne :D
Co jeszcze mogłabym rzec? Zrób proszę spis treści i ogranicz liczbę postów na blogu do jednego. Kiedy weszłam i zobaczyłam, jak długa jest strona -zwątpiłam. Ale że miałam dużo czasu - jestem po maturze - ras kozie śmierć - pomyślałam. Innych może to troszkę przestraszyć ;)
Ale się nagadałam :D
Bardzo proszę o informację o nowych rozdziałach ;)
Pozdrawiam,
Ress
Kapitan Ameryka-Pierwszy Avenger
Wejdź do świata magii...
Walcz lub zgiń
Wow! Nie sądziłam, że to takie długie xD
UsuńProszę się nie przyzwyczajać, zwykle moje komentarz są znacznie krótsze :D
Haha, sam początek komentarza mnie rozbawił.
UsuńCo do Twoich uwag - wielkie dzięki raz jeszcze. Szczególnie za zauważenie problemów z akapitem. Przyznam, że jestem trochę za stara na blogspotowe ciekawostki (wychowałam się na pierwszych onetowskich blogach, gdzie o komendach programistycznych nikt nie słyszał, a szczytem edycji swojego bloga był kolorowy tekst i czcionka comic sans <3.). Jednocześnie jestem zatwardziałą orędowniczką stwierdzenia, że jako aktywny i rodowity użytkownik języka polskiego, powinnam wdrażać wszystkie jego zasady. Także, jeśli tyczy się to budowy tekstu. Anglicy mają swój block style, niemcy piszą początek listu z małej litery, a my mamy akapity - jak najbardziej się z tym zgadzam. Zastosowałam tą komendę i mam nadzieję, że będzie to działało. Masz może też rację z ilością postów na stronie. Pogrzebie również w tym, jak będę miała dłuższą chwilkę. Sądziłam, że blogspot będzie na tyle inteligentny, by sam sobie schować po dwóch, maksymalnie trzech postach resztę, ale jak widać, przeceniłam go. Jak mówiłam, stara jestem, to i za dużo od technologii wymagam. Boże, piszę jakby to była jakaś magia ;D.
Problem z tym opowiadaniem i przychodzeniem na gotowe jest taki, że chciałam się zmierzyć głównie z byciem królową, a nie dochodzeniem do tronu. Ale takie też było zamierzenie moich postaci. Elisa, żeby posadzić swojego syna na tronie, była w stanie zorganizować armię i zmobilizować starych sojuszników rodziny Oleandry. To też wiele mówi o charakterku lady Elisy. Początkowo miała być pobocznym charakterem, ale im dalej w las, tym bardziej zaczyna mi wchodzić na pierwszy plan. Jak zawsze - Ty możesz mieć swój plan, ale Elisa jak sobie coś postanowi to i tak nic z tym nie zrobisz ;D.
Miło mi, że tak dużo się nagadałaś. Zostawiłaś też zaproszenie na moim innym blogu, z którego już komentowałam, ale widząc nazwę Kapitana Ameryki, jestem kupiona. Wieczorem, jak wrócę z pracy, biorę się za lekturę i obiecuję poświęcić tyle czasu, byś miała wystarczająco dużo do czytania także w komentarzu ;>
Pozdrawiam serdecznie
Przepraszam, że dopiero teraz, ale ostatnio zaraz po wejściu na panel główny bloggera od razu go zamykałam, gdy widziałam, ile nowych rozdziałów się spiętrzyło.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że Oleandra bardzo dobrze daje sobie radę w tak dziwacznej i wymagającej sytuacji. W końcu nie wychowano jej na władczynię a na zwykłą dziewczynę mającą wyjść za syna rzeźnika dajmy na to. Co dziwne, polubiłam ją, a z tym u mnie ostatnio bardzo, ale to bardzo trudno. Naprawdę! Rzadko kiedy udaje mi się polubić kogokolwiek ostatnimi czasy. Oleandra to silna władczyni i liczę, że uda jej się utrzymać władzę.
Co do tej tajemniczej prośby... Uważam, że Elisa jak i Hal po prostu wykorzystali Oleandrę. Owszem, najpierw pomogli jej zająć należne miejsce na tronie, ale jednak mam wrażenie, że głównym powodem ich udziału była dostępna na wyciągnięcie armia, którą nowa władczyni mogłaby zapewnić. Mimo wszystko liczę, że Halowi uda się obalić swojego ojca, bo wtedy i królestwo Oleandry dobrze na tym wyjdzie... Chyba że hal zapragnie wbić jej nóż w plecy i zaatakować Vertige. W każdym razie nie ufam mu i jego matce.
Mimo wszystko uwielbiam Elisę. Jest pewna siebie i po prostu świetna. Wyrazista postać, która aż nazbyt ci się udała. Nie wiem, czy oglądasz Grę O Tron, ale Elisa bardzo przypomina mi właśnie Cersei Lannister, a to już jest komplement!
Piszesz fantastycznie! Już ci to kiedyś mówiłam? I dobrze. Naprawdę świetnie się czyta. Szybko i płynnie, cudownie!
Clandestine jest świetną postacią. Chyba jedną z moich ulubionych. Świetnie, że Oleandra ma na zamku osoby, którym może choć w minimalnym stopniu ufać. Mam nadzieję, że nie wykręcisz nam jakiegoś głupiego numeru i nie okaże się zdrajcą. ;p
Pozdrawiam, czekam na następny rozdział, Native
http://martwi-przed-switem.blogspot.com
Nie przepraszaj. Naprawdę nie masz za co. Cieszę się, że wpadłaś. I dziękuję za bardzo miłe słowa.
UsuńJeśli zazwyczaj trudno Ci polubić bohaterkę, to tym bardziej jestem dumna, że Oleandra "wpadła Ci w oko" xd. Chciałam stworzyć silną kobietę. Nie lubię mimoz, które czekają na księcia na białym koniu.
Tak, Elisa i Hal zachowali się bardzo kontrowersyjnie. I na pewno takich działań będzie więcej wśród postaci. Nic nie może być czarno-białe. Teorie spiskowe jak najbardziej są na miejscu ;>
Nie oglądam Gry o Tron, chociaż mniej-więcej orientuję się w fabule i postaciach. A Cersei jest jedynym powodem, dla którego mogłabym zacząć to oglądać, więc tym bardziej - dziękuję!
Największy komplement to słowa o pisaniu. Fabuła jest dla mnie istotna, ale jestem grammar nazi i przykładam ogromną wagę do sposobu pisania, więc jeśli ten Ci odpowiada i uważasz go za dobry, to mogę spać spokojnie i czuć się spełniona.
A Clandestine jakoś tak jak Elisa z postaci trzecioplanowych wkrada mi się na sam przód. Nie wiedziałam, co z nim zrobić na początku, ale teraz mogę Cię zaręczyć, że będzie to bardzo istotna postać. Ale na pewno nie będzie do końca grzeczny, bo już teraz nie pozwala się ujarzmić ;).
Pozdrawiam serdecznie
Hej :). Wybacz, że tak późno, ale już od jakiegoś czasu szukałam chwili wytchnienia, żeby tu wejść i przeczytać ^^.
OdpowiedzUsuńRozdział, jak zwykle bardzo mi się podobał. Oszałamiasz mnie pięknym słownictwem, opisami. Lubie czytać Twoje dialogi. Są takie naturalne, mam wrażenie, że je słyszę, nie czytam :). Naprawdę Ci ich gratuluję i oczywiście zazdroszczę.
Postać królowej z każdym rozdziałem zdobywa coraz więcej mojej sympatii, bardzo fajnie ją przedstawiasz. Zaintrygowała mnie też Elisa, ale tutaj nie będę oryginalna, bo widziałam w komentarzach, że robi furorę, więc... xD Jestem jej bardzo ciekawa, myślę, że może nas jeszcze porządnie zaskoczyć, sama nie wiem, czego się po niej spodziewać, ale to taka postać, o których szczególnie lubię czytać.
Czekam więc na więcej i pozdrawiam ciepło :). Weny.
Cześć ;) żaden problem. Każdy ma teraz dużo roboty, to jasne. Ja sama trzęsę portkami przed egazminem ;D.
UsuńJak mi miło. Dziękuję. Staram się, żeby było to "czytalne" w miarę, więc cieszę się, że tak to odbierasz. Chciałam, żeby to opowiadanie było jak mini-serial, albo film, dlatego tym bardziej jestem szczęśliwa.
Mam nadzieję, że nadal będę spełniać oczekiwania i jeśli chodzi o królową, i jeśli chodzi o Elisę, a także całą resztę. Elisa na pewno będzie kontrowersyjna. Przebojowa babka, ot co ;D.
Pozdrawiam gorąco ;*
Elisę teraz sobie wyobrażam jako Królową Lodu xD Chyba już się nie pozbędę tego wyobrażenia.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Olea tak zareagowała. Ona chciała zastąpić mężczyznę, dorównać mu, być królową i królem i tym przekonać lud, że jest godna stać na ich czele, a tu przyjdzie facet i zagarnie całe tytuły, salwy i laury dla siebie. No ale może ten Hall nie będzie takim złym mężem... może... morze jest głębokie... prawda płytka. Jak będzie zobaczymy. Nie mam innego wyjścia jak czytać dalej, skoro chcę się dowiedzieć.
Brawo za opisanie polityki, nie wiem czy ją utworzyłaś, czy skądś zapożyczyłaś, czy tylko na jakieś starożytnej, bądź dawnej polityce bazowałaś, ale wyszło ci to super i mam nadzieję, że jeszcze nie raz mnie takimi wstawkami zaskoczysz.
Z teściową, widzę tak typowo - jak piesio z kotkiem. Panie raczej się w pełni nigdy nie dogadają, a przynajmniej taką mam nadzieję, bo wtedy by było za nudno. Choć może zbliży je to, że kochają jednego mężczyznę - syna i męża, o ile Olea pokocha przyszłego męża. Jednak jeśli panie zapałają do siebie taką szczerą i naprawdę żywą sympatią, to dopiero w chwili zagrożenia życia pana Króla, a przynajmniej ja tak przewiduje xD
Ja czasami sobie tak wybiegam w przyszłość swoimi wyobrażeniami i tak sobie gdybam, mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza, że się z tobą tymi wyobrażeniami i gdybaniami dzielę w komentarzach.
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com
Zastanowiłam się przez moment jak sama odnalazłabym się w sytuacji Oleandry. Przypuszczam, że przynajmniej na początku również bardziej kierowałabym się emocjami. W końcu doświadczenie zdobywa się z czasem.
OdpowiedzUsuńLady Elisa ma dość przytłaczającą osobowość, cieszę się, że Oleandra zręcznie poradziła sobie z jej protekcjonalnością. Znam z życia takie panie, niby miłe, ale... lepiej uważać;)
I na koniec, chyba dwa komentarze do tyłu skojarzyłam Hala jako Toma H. No przecież - The Hallow Crown, Książę Hal / Henryk V. Nie oglądałam, ale chętnie to kiedyś nadrobię;)
Rozdział bardzo mi się podobał!
Pozdrawiam,
Skye :)