Kolejne tygodnie były dla Oleandry prawdziwą udręką. Nie potrafiła znaleźć sobie miejsca i żadna z rozrywek organizowanych przez Hala, by ją rozweselić, nie potrafiła zdusić w sercu królowej tlącego się pożaru niepokoju. Jej dwórki również dokładały wszelkich starań, by choć na chwilę odciągnąć myśli królowej od puczu w Vertigè. Pomimo, że dzielne damy dworu dwoiły się i troiły, by jakoś odgonić czarne chmury znad głowy królowej, mrok wciąż zasłaniał jej twarz.
Nie potrafiła znieść myśli, że gdzieś tam, daleko stąd Edam, Clandestine i wielu, wielu innych narażali życie dla niej. Otrzymywała listy od hrabiego i od sir Bringthorna i to były jedyne momenty, gdy Oleandra rozchmurzała się chociaż na chwilę.
- Postanowiłem ci je przynieść osobiście, żeby choć przez sekundę zobaczyć twój uśmiech. - Hal usiadł obok królowej na kamiennej ławeczce w ogrodzie, podając jej kopertę zapieczętowaną herbem rodu Bringthornów.
- Tylko wtedy wiem, że obaj są cali i zdrowi. Gdy oczekuję na kolejny list nie mogę przestać sobie wyobrażać najgorszego...
- Żartujesz? Leo, te dwa czorty prędzej się zagryzą niż pozwolą, by czyjkolwiek miecz choćby połaskotał któregoś z nich. - król Bastard starał się jak mógł, by znów zobaczyć w oczach Oleandry ulgę.
I choć przez twarz królowej przebiegło coś na kształt uśmiechu, wciąż ściskała kurczowo zawiniątko z listem. Hal zauważył, że jego żarty wcale nie pomagają. Chciał ponad wszystko na świecie widzieć Oleandrę szczęśliwą, ale czuł się kompletnie bezradny. I winny. W końcu to również przez niego została królową, a co za tym idzie, była w ciągłym niebezpieczeństwie. A on nie mógł zrobić nic więcej, by jej pomóc. Nie mógł chwycić za miecz i jej bronić. Miał na głowie własną koronę i ciężar własnego królestwa. Nie potrafił wyjaśnić swoich uczuć. Był zagubiony i skrępowany. Nachylił się w stronę Lei i ucałował jej ciemne włosy.
- Wszystko będzie dobrze. Przetrwamy to, moja droga. - Oleandra spojrzała na króla bez słowa. W jej ciemnych oczach widział tyle rozpaczy i bólu, że serce Hala złamało się w pół. Nie mógł znieść jej cierpienia. Odchrząknął, czując się idiotycznie. W takiej chwili, gdy potrzebowała go najbardziej potrafił rzucić tylko taki banał. Będzie dobrze. Nic ponad to. Powoli podniósł się, zostawiając królową samą.
Oleandra rozejrzała się dookoła. O tej porze zamkowe ogrody były puste i ciche. Tego właśnie potrzebowała. Tak przynajmniej sądziła. Cisza, która miała ukoić jej galopujące myśli jednak wcale nie przynosiła pociechy.
Jedyna osoba, która potrafiła zabrać ten cały ból na świecie właśnie odeszła. A Oleandra nie zrobiła nic, by go zatrzymać. Pragnęła towarzystwa, bliskości i siły Hala jak nigdy wcześniej, ale zatracając się w rozpaczy, odtrąciła go od siebie.
Skuta lodem ziemia wydawała się być idealnym przedstawieniem zachowania królowej. Stała się królową śniegu. Na gałęziach drzew osadził się śnieg, który połyskiwał w promieniach słonecznych jak kruszec, z którego była zrobiona jej korona. Mróz rysował na szybach wzory jak na królewskich sukniach.
Powoli, z bijącym mocniej sercem, Oleandra otworzyła list od Edama.
"Wasza Wysokość,
Trudno wybrać mi zdanie, od którego powinienem zacząć ten list. Wydaje mi się, że najlepiej zacząć od tego, co jest dla Ciebie najważniejsze, czyli od meldunku.
Nasi chłopcy radzą sobie bardzo dobrze. Bez strachu w sercu utrzymują pozycje. Wróg jest bardzo silny. Wygląda na to, że lord Coupè ma wsparcie z zewnątrz. Mimo to, nasza armia broni swojego terenu. Na tą chwilę nie cofamy się, ale też nie przemy na przód. Robimy co możemy, by odzyskać Twój zamek, ale to nie będzie łatwe. Wszyscy jednak walczymy za Ciebie z całą mocą. Nikt nie zamierza się poddać. Sam hrabia Clandestine wycina w pień wszystkich dookoła. Masz naprawdę oddanych ludzi, Pani.
W Ravell na pewno zaczyna przebijać powoli wiosna. Mam nadzieję, że gdy nadejdą roztopy będziemy mogli wbić Twój proporzec na szczycie wieży zamku.
Twoje historie z zamku bardzo podnoszą na duchu wszystkich chłopców. Prawie jakbyś była tu z nami. Mi samemu bardzo brakuje Twojego śmiechu. Brakuje mi naszych wyjazdów na kuligi i naszych potańcówek. Tęsknię, Pani, za domem, za przyjaciółmi i nawet za zgryźliwą Elisą. Nie mówiąc o pysznych pasztecikach z barszczem.
Mam nadzieję, że wkrótce wszyscy posmakujemy znów przysmaków Ravell.
Myślę o Tobie w każdym dniu, Pani.
Z oddaniem,
Edam."
Przez następne tygodnie Oleandra krążyła po zamku niczym duch. Czasem w towarzystwie dwórek, albo damy Sarabelli, ale przeważnie była sama. Dostrzegała więź, która narodziła się pomiędzy królem i jej damą dworu. Gorycz rozczarowania nie była wcale mniejsza przy obawach Oleandry o swoją koronę. Rozumiała, że w tej sytuacji nie była zbyt atrakcyjnym towarzystwem dla młodego króla. Nie potrafiła skupić się na prostej rozmowie. O romansach czy flirtach nawet nie myślała. Zainteresowanie Hala szybko więc przeniosło się z zatroskanej królowej na młodą i pełną niewinnego uroku damę.
Widząc króla i Sarabellę razem nie potrafiła zabić tego zazdrosnego chochlika, który siedział jej na ramieniu. Chociaż uśmiechała się z rezygnacją, czasem, przez jedną krótką chwilę miała ochotę krzyczeć. Ale nigdy nie krzyknęła. Nigdy nawet nic nie powiedziała. Lekcje Elisy najwyraźniej działały. Królowa kryła swoje emocje. I tylko poduszka w jej alkowie rano bywała bardzo wilgotna. I czuła się podle. W końcu miała tyle powodów do smutku, a ona cierpiała z powodu złamanego serca.
List, który otrzymała dwa tygodnie później od hrabiego Clandestina jeszcze bardziej wpędził królową w wyrzuty sumienia.
Hrabia pisał, że przy bitwie w zamieci wielu żołnierzy ucierpiało. Po obu stronach. I to nie tylko ze względu na wrogie ostrza. Nawrót zimy zaowocował wieloma odmrożeniami i głodem wśród żołnierzy. Mając przed oczami obraz umierających z chłodu i wycieńczenia wojowników, Oleandra miała ochotę gryźć ze złości ściany. A jakby tego było mało, okazało się, że w walce ucierpiał Edam. Ten słodki, zabawny Edam, który nie tak dawno pisał tak żartobliwe listy. Hrabia nie wspomniał w jakim stanie jest przyjaciel króla, a to potęgowało niepokój.
- Nie zazdroszczę ci. – za plecami Oleandry odezwał się głos Królowej Matki. Lea, nachylona nad biurkiem pełnym listów z rozkazami, wzniosła oczy do nieba. Ostatnim czego potrzebowała było przechwalanie się Elisy. Na jakikolwiek temat. Obróciła się do Lady z kamienną miną.
- Tak, moje najgorsze obawy się sprawdzają.
- Twój kraj jest w niebezpieczeństwie. Możesz stracić wszystko. Wiem jakie to uczucie, stać nad przepaścią i patrzeć w czarną otchłań pod swoimi stopami. – doprawdy, cóż za niesamowitą osobą była Elisa. Za każdym razem, kiedy Oleandra przekonywała się, że nie ma w niej ani krzty człowieczeństwa, ta mówiła coś, co sprawiało, że Lea nie mogła nie pałać szacunkiem i sympatią.
Na te słowa nie potrafiła jednakowoż nic odpowiedzieć. Zagryzła dolną wargę, czując, że tym gestem otworzyła ranę, która ledwo zdążyła się zasklepić. Zbyt często w ten sposób pokazywała zdenerwowanie.
- Wszyscy czekają na twój następny ruch. Najlepiej byłoby, gdybyś zademonstrowała swoją siłę. A tutaj nie masz zbyt dużej swobody. No, ale oczywiście, nie możesz przecież ryzykować wyjazdem na pole bitwy. A swoją drogą, uciszanie żartów o tym, że panienka Sarabella zwinęła ci Hala sprzed nosa zaczyna mnie męczyć. Przyszłam się poradzić: w jaki sposób ukarać tych żartownisiów z twojego nieszczęścia?
- Przekazując im nowinę o moim zwycięstwie. Na każdym polu. – Lea uśmiechnęła się diabelsko, zostawiając osłupiała Elisę samą w komnacie. Błysk w oczach królowej tak bardzo pożądany przez Hala, sprawił, że na plecach Królowej Matki pojawił się nieprzyjemny dreszcz.
Konie parskały, a kopyta miarowo uderzały o jeszcze zamarznięty gościniec, gdy niewielki oddział zakapturzonych postaci przemieszczał się pod osłoną nocy na wschód. Wieśniacy mający jeszcze przez kilka godzin smacznie spać nim wyruszą do kościoła na poranną mszę nie mieli pojęcia, że pod ich oknami przemykała królowa na swoim ukochanym czarnym koniu.
Gdy słońce wstało, a na dworze w Ravell dworzanie rozpoczynali nowy dzień w jednej z komnat rozgorzała wrzawa:
- Podsunęłaś jej pomysł wyjazdu?! Matko, czy ty oszalałaś?! – Król patrzył z niedowierzaniem na matkę, opierając dłonie na biodrach.
- Nic jej nie podsunęłam. Samą mnie zaskoczyła. – Elisa niewinnie wzruszyła ramionami. Układała włosy w wygodny i elegancki kok z pomocą służącej, przyglądając się w lustrze synowi.
- Rozszarpią ją jak tylko postawi stopę na ziemi Vertigè!
- To nie twoje zmartwienie. Przypominam ci, że jesteś królem Ravell, a nie Vertigè. – widząc jak Hal z niedowierzaniem otwarł usta, próbując znaleźć jakąś odpowiedź, przewróciła oczami. Biała koszula luźno zwisająca przy szyi, gdzie powinna być zawiązania, drgała przy każdym ruchu ramion oniemiałego króla. Próbował wymyślić sposób jak ruszyć na ratunek swojej przyjaciółce, ale nie potrafił naprawić bałaganu matki. Nie teraz, kiedy był po uszy zagrzebany w sprawach związanych z objęciem tronu. Jedyna nadzieja w tym, że Edam zapewni jej bezpieczeństwo.
Elisa ponownie przewróciła oczami, odganiając służącą i wpięła wielkie, rubinowe kolczyki w uszy, wstając z miejsca.
- Oleandra nie jest twoim zmartwieniem, synku. Jest wiele rzeczy, które powinny zajmować twoje myśli. I są one tu, na miejscu. – to powiedziawszy, ucałowała policzek syna i zostawiając go wciąż bez słów, odeszła na śniadanie.
Otępiały Hal potrzebował chwili, by zebrać myśli. Z jednej strony szalał z obawy o Oleandrę. Z drugiej był wściekły na Elisę. Doskonale wiedział, że stara manipulantka podsunęła jej pomysł wyjazdu. Stał w obliczu możliwości utraty Lei. Ta myśl go przerażała. Ale jednocześnie, z czym czuł się paskudnie, brak królowej na zamku dawał mu wytchnienie.
Nie potrafił poradzić sobie z jej bólem, a jednocześnie nie mógł żyć dalej, gdy wciąż napotykał jej smutne oczy. Teraz był wolny. I mógł skupić się na rzeczach, które według matki powinny zajmować jego myśli.
Tylko dlaczego czuł się z tym aż tak źle?
Mam pytanie, mianowicie ,,Jak ty robisz akapity?" Mnie się to nie udaję takim kodem jak w Wordzie. Szukałam w internecie i nic nie znalazłam nic przydatnego na ten temat.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Lei, ani do zamku nie wróci, ani Hal jej nie pomoże, bo się szlaja z inną panienką ;p
Zimnej Elisy nie można nie kochać. Jest taka, sama nie wiem. Wyniosła? Pewnie jeszcze sporo przymiotników bym znalazła.
Jeśli cię to może zaciekawić to staram się napisać rozdział 11 i jestem w połowie. Tak więc za jakiś czas nastąpi on w blasku chwały ;D
Pozdrawia
Riv
Więc tak, blogger ---> szablon ---> dostosuj ---> zaawansowane ---> zaawansowane ---> na samym dole jest "dodaj arkusz css" ---> .date-outer {text-indent: 1cm; text-align: justify;}
Usuńkoniecznie z kropką z przodu. I to wystarczy ;)
Haha, uwielbiam takie kobiety, chociaż za teściową bym takiej nie mogła mieć :D
Noo wiesz, na mężczyzn nie można za bardzo liczyć xd.
Ooooo, bardzo mnie to zaciekawiło. Oczekuję niecierpliwie!!!
Pozdrawiam i czekam ;*
Wielkie dzięki :*
UsuńProszę bardzo. Mam nadzieję, że pomogłam ;*
UsuńDawno mnie tu nie było. Zdecydowanie za długo. Ale teraz wreszcie się pojawiłam! :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest fenomenalny, ale ten aspekt pozostaje bez zmian.
Ogromnie współczuję Lei, ma na głowie tyle problemów. Kłamstwem jest jednak to, że złamane serce się do nich nie zalicza. Zajmuje jedną z pierwszych pozycji. Hal pod żadnym pozorem nie powinien zadawać się z Sarabellą, zwłaszcza teraz, gdy Oleandra cierpi. Najlepiej przecież iść na łatwiznę, nie okazując żadnego wsparcia i zająć się przyjemnościami. Hal jest królem. Lea królową. Więc co tu do cholery robi Sarabella ;--; Dziewczynko, nawet o tym nie myśl. Nie twoja liga:)
Elisa jest podłą manipulantką, ale bez niej, to opowiadanie nie byłoby takie samo. Nie powiem, że jakoś specjalnie za nią przepadam, ale po prostu toleruję, bo nie może jej tutaj zabraknąć!
Lea, nie daj się tam! Poradzisz sobie!
Czekam na kolejny rozdział :*
No i zapraszam do siebie, dodałam coś nowego. http://make-me-heart-attack.blogspot.com/
L x
Cieszę się, że jesteś ;) ja u Ciebie też dawno nie byłam, co muszę KONIECZNIE nadrobić!
UsuńWłaściwie jest to racja. Każdy, nawet władca odczuwa coś takiego jak złamane serce. Masz tu w zupełności rację. A co do Hala, no cóż, niestety, każdy popełnia błedy. Haha, bardzo mi się podobało Twoje podsumowanie ;D
Elisa tak - jest podła i okropna, ale jest niezbędna dla tego opowiadania ;P
Wpadnę do Ciebie jak najszybciej ;*
Trafiłam na tego bloga i jestem zaskoczona *.* odrazu mówię, że idealnie dobrani bohaterowi. Wspaniale piszesz, bogate slownictwo. Gdy juz sie skończy chce się wiecej :D ide zaraz nadrobic resztę rozdiałów i napewno będę tu zagladała :D Dopiero zaczynam przygotę z twoim blogiem, a juz uwielbiam Elise :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kochana i zycze potoku weny, a w wolnym czasie zapraszam do siebie ;)
http://wolves-from-the-beacon-hills.blogspot.com/
Ojej, jak mi miło. Dziękuję bardzo! ;)
UsuńHa, nie jesteś jedyną fanką Elisy. Obiecuję, że będzie jeszcze miała wiele do powiedzenia w tym opowiadaniu ;P
Dzięki za zaproszenie, wpadnę i dam znak życia, to na pewno ;*
pozdrawiam
Ach, ten Hal… A jednak się chłopaczyna troszczy! :D No dobrze, na razie cofam te groźby, które napisałam pod jego adresem pod poprzednim rozdziałem. Ale jeden wybryk i Joker opuszcza Sorcas :D
OdpowiedzUsuńLea jest szalona. Ale bardzo dojrzała i to mi się podoba. Jestem ciekawa, jak odzyska tron.
Lea szalona, Lisa imponująca. Ja jej czasem nie rozumiem xD
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :]
Pozdrawiam,
Hagiri z Rozmów Międzymiastowych
O nie, ja się boję o własne zdrowie i życie, skoro tu lecą takie konkretne groźby z Twojej strony ; O ale może do następnego rozdziału przeżyję, jeśli Hal będzie grzeczny xd
UsuńJest impulsywna. Tą cechę akurat dałam jej z samej siebie. Jednocześnie jest to fajne, jak i czasem to przeklinam. Ale może Lea dzięki temu odzyska tron ;)
Elisy nie da się zrozumieć. Bo ona jest zawsze dwa kroki przed wszystkimi (nawet przede mną, cholera!)
całusy
No raczej, że powinien czuć się z tym źle! Jak on tak może w ogóle myśleć?! "Wolny"?! Jestem oburzona! I co, teraz, gdy już nie ma obaw, że gdzieś napotka smutne oczy Lei, zajmie się swoją Sarabellą, tak? Typowy facet...
OdpowiedzUsuńWybacz ten wybuch złości :p Tak szczerze, to trochę rozumiem Hala, ciężko jest patrzeć jak kochana osoba cierpi, ale mimo wszystko takie myśli nie powinny go dosięgać.
Ja wiem, że bez Elisy byłoby nudno, ale ja chyba nie jestem jej fanką. Imponują mi osoby, które potrafią knuć, intrygować, i manipulować, ale ja z natury jestem raczej szczera i szczerość cenię i za Elisą jednak nie przepadam. Także pozwól, że czasami sobie na nią pomarudzę :p
Rozdział świetny i powiem jeszcze coś, czego chyba wcześniej nie mówiłam. Te wstawki, obrazki, gify czy jak to nazwać są po prostu cudowne! Aha, i (w tym rozdziale tego nie było, ale tak sobie przypomniałam) uwielbiam, gdy opisujesz ubrania bohaterów, zwłaszcza Lei. Robisz to z taką dokładnością i używasz specyficznych nazw i jestem po prostu tym oczarowana. Na ogół, gdy ktoś dokładnie opisuje, co dany bohater włożył danego dnia, dostaję takich nerwów jak Lea i chcę zacząć gryźć ściany (jasne, czasem można napomknąć, że dziewczyna się wystroiła i założyła bombową kieckę, albo facet się nie popisał i przyszedł w wytartych dżinsach i podartej koszuli, ale tak poza tym to po co to komu?). Ale tu jest inaczej, bo mamy inną epokę i często możemy nie zdawać sobie sprawy, jak się wtedy nosiło, więc ode mnie masz za to wielki, przeogromniasty plus :D
Pozdrawiam,
Naiada
Oj, to się nazywa wielkie wejście xD.
UsuńRozumiem Twój gniew. I zgadzam się też, że bardzo trudno jest patrzeć na cierpienie bliskich. Niestety, zbyt często się zdarza, że przez naszą nieporadność, przez naszą niepewność nie jesteśmy dla nich wystarczającym wsparciem. Ja sama czasem mam takie wrażenie. Oczywiście, sytuacja Hala jest trochę przerysowana, w końcu to opowiadanie - ale myślę, że wiele osób kiedyś się tak czuło. Ja na pewno.
Dziękuję bardzo. Nie wszystkim się podobają, ale myślę, że wypracowałam na tyle nieszkodliwy sposób ich dodawania, że nie przeszkadzają przynajmniej. A jeśli Ci się podobają to jestem tym bardziej szczęśliwa, bo ja sama nie umiałabym sobie odmówić takiego ożywienia opowiadania ;)
Nie było tego, bo postaram się nie opisywać każdego ubrania w każdej scenie. Twoje zdanie sprawiło mi jednak ogromną, niewyobrażalną wręcz przyjemność. Czytałam wiele opowiadań, gdzie doprowadzało mnie to do szału. Było to najczęściej sztuczne i kompletnie nienaturalnie napisane. Dlatego zawsze sprawdzam siedem razy, czy dany opis na pewno nadaje się do publikacji. Jestem typową babą - kocham szmatki, więc wymyślanie kreacji z tej epoki to dla mnie dodatkowa zabawa. Dlatego tak mi bardzo miło!
Dziękuję Ci raz jeszcze i pozdrawiam serdecznie
Witaj! Nie zaglądałam do Ciebie przez jakiś czas, ale... złe problemy ze sprzętem są złe. Na szczęście już jestem dostępna, dlatego przybiegam prędko nadrabiać zaległości.
OdpowiedzUsuńLubisz komplikować życie biednej królowej - co chwilę ktoś na nią dybie. Biedactwo... no ale takie życie młodej władczyni. Podoba mi się, co wymyśliłaś teraz, akcja ładnie się zagęszcza i czekam oczywiście na to, co będzie dalej. :)
W tym rozdziale wyłapałam kilka potknięć, mam nadzieję, że się nie pogniewasz, że Ci je wyliczam:
- Jej dwórki również przykładały wszelkich starań - "dokładały"
- Hal usiadł obok królowej na kamiennej ławeczce w ogrodzie. - na bora liściastego, naprawdę? Jest środek zimy, a Lea siedzi na kamiennej ławeczce w ogrodzie? Przecież chorobę ma murowaną! :C
- tuż przed pierwszym gifem Hal chrząka dwa razy pod rząd. Jeżeli już musi tak być, to przy drugim dodaj "ponownie" - nie będzie brzmiało jak powtórzenie. :)
- Wygląda na to, że lord Coupe ma wsparcie z zewnątrz. - ale o tym chyba była już mowa w rozdziale wcześniejszym, jak Lea została poinformowana o puczu. Dodatkowo, w tym samym liście pod koniec coś złego stało się biednej czcionce... :(
- Czasem w towarzystwie dwórek, albo damy Sarabelli, ale w przewadze była sama - "przeważnie".
- niesamowita była ta Elisa - hmm, ten szyk zdania mi nie pasuje. Dałabym raczej "Elisa była niesamowita".
- rubinowe kolczyki w uszy, wstając z miejsca: - nie dałabym tu dwukropka tylko normalną kropkę.
- by zebrać myśli do kupy - biorąc pod uwagę, że to jest król, myślę, że bez "kupy" będzie godniej. :D
Wzmianka o wieśniakach, którzy niedługo mieli iść na mszę ponownie obudziła moje stare pytanie - w jakim uniwersum dzieje się Twoja opowieść? Przyznam, że googlowałam trochę, ale nie znalazłam krain o takich nazwach... ale "msza" sugeruje, że w tym świecie dominującą religią jest chrześcijaństwo. Bardzo mnie to ciekawi. :)
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i przepraszam za porcję czepialstwa. Nie dosyć, że mnie dawno nie było, to jeszcze jak już się pojawię, to marudzę... i piszę epopeje zamiast komentarzy. Taka to ze mnie wiedźma. ^^
Pozdrowienia,
Valakiria
Legendy Verionu: Iskra
O, byłam pewna, ze blogger nie puści mi takiego długiego komentarza... a jednak się udało! Dobry portal, dobry, zlitował się nad grafomanką. Teraz niech jeszcze ułatwią dodawanie akapitów i będę totalnie szczęśliwa.
UsuńOk, nie spamuję już. :D
V.
Heloł!
UsuńKłopoty ze sprzętem są BARDZIEJ niż złe. Mam nadzieję, że całkiem się rozwiązały, bo to może przyprawić o siwiznę.
Absolutnie nie przepraszaj mnie za wskazanie błędów, bo nie jestem ideałem i wiem, że robię ich pełno.
Jedyne czego nie będę w stanie zmienić to ta cholerna czcionka w liście. HTML się zbuntował i odmówił dalszej współpracy (nie wspominając o tym, że wcześniej zupełnie zmienił mi kolor czcionki bez wyraźnego powodu). Więc może dla bezpieczeństwa dam mu spokój.
Ale resztę jak najszybciej zmienię.
Próbowałam zaznaczyć tą informację o wsparciu z zewnątrz, bo jest bardzo istotna dla dalszego rozwoju sprawy. Ale tak, niezbyt zgrabnie mi to wyszło, to fakt.
Co do uniwersum, trochę mnie w tym momencie zagięłaś. A to ze względu na to, że nie za bardzo potrafię Ci na to pytanie odpowiedzieć. Miałam w zamiarze stworzyć opowiadanie, które byłoby osadzone w świecie jak najbardziej podobnym do naszego, powiedzmy pięćset-czterysta lat temu. Postacie wierzą w Boga, są księża, więc religia z całą pewnością jest odzwierciedleniem wierzeń z naszego świata. Tylko czy w moim alternatywnym historycznym świecie to papież będzie pociągał za sznurki? Myślę, że przedstawię tutaj religię tak, jakbym sama chciała, by wyglądała. (religia z punktu widzenia ateistki. To jest coś, nie? XD).
Pisz epopeje jak najczęściej, bardzo przyjemnie się to czyta xd. I dobrze wiedzieć, że można się na bloggerze rozpisać, bo zawsze trochę się obawiałam długości komentarza ;)
biegnę poprawiać moje idiotyczne błędy. Zwłaszcza królewską kupę -.- Pozdrawiam ;D
HTML, kochany HTML... a pomyśleć, że kiedyś twierdziłam, że się na tym znam. O słodkie, cielęce lata! :D
UsuńHm, często zdarza mi się zadawać kłopotliwe pytania... widzę, że tym razem też mi się udało. Religia opisana przez ateistę może być ciekawa, ale myślę, że powinnaś jednak oddzielić własne przekonania od tworzonego świata. To pozwala zachować komfort psychiczny. :)
Pamiętaj, że religia odgrywa zawsze bardzo ważną rolę w życiu ludzi. Wpływa na wiele jeśli nie na wszystkie dziedziny jego życia, od codzienności, przez etykę aż po sztukę. to jaka będzie ta religia, jakie wartości będzie reprezentować, może w znaczący sposób zmienić kreację świata... a normy religijne mogą niekiedy umotywować zachowanie jakiegoś bohatera, albo pomóc w stworzeniu jakieś ciekawej postaci. :)
Królewska kupa zrobiła mi wieczór! Nie mogę przestać się śmiać. XD
Pozdrawiam cieplutko,
V.
Elisa to - mimo tych jej knowań - jedna z najciekawszych postaci tutaj. Nie wiadomo czego się po niej spodziewać, jest mądra i przebiegła. Bardzo lubię, gdy się pojawia, bo to dodaje rozdziałom takiej ciekawej intrygi :). Bez niej to już by nie było to samo.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Oleandry, ale często tak jest, że władcy muszą się mierzyć z wielkim niebezpieczeństwem. Ciągle coś na nią czyha i mam wrażenie, że w ogóle nie dajesz jej spokoju, niedobra Ty xD.
Interesuje mnie oczywiście, co tam się dalej wydarzy i czekam na kolejny rozdział.
Weny :*. Pozdrawiam.
Zawsze zastanawiam się, czy ona jest negatywną czy pozytywną postacią. Raczej to pierwsze. Chociaż nikt nie rodzi się ani dobry, ani zły. Ale mimo wszystko, staram się, by była ciekawa. Cieszę się, że dostrzegasz jej wkład w rozdziały ;)
UsuńHaha, no nie może być za nudno, dlatego i Oleandra będzie miała pod górkę. W końcu żadna bajka nie jest tylko szczęśliwym snem, prawda? trzeba pokonać wiele przeszkód.
Rozdział pojawi się jutro, więc mam nadzieję, że będzie się podobał.
Pozdrawiam serdecznie ;*
Jako że chyba porzuciłaś opowiadanie, które czytałam to przeniosłam się tutaj i nadrobiłam zaległości. Także możesz się spodziewać moich komentarzy i obecności na tym blogu ;) Pewnie z opóźnieniami, bo mam teraz sporo na głowie, ale będę. Bo bardzo spodobała mi się tematyka tego opowiadania i sposób w jaki je przedstawiasz. Czuję, że masz naprawdę ciekawy pomysł na tę historię, a ja nie wiem nawet czy kiedyś czytałam coś o podobnej tematyce. Także z wielką chęcią poznam dalsze losy królowej! W sumie to nie zazdroszczę jej... Pewnie ma wyrzuty sumienia, że jej ludzie muszą umierać, ginąć z głodu i wyziębienia, a ona nie bardzo może im chyba teraz pomóc. W każdym razie jeśli chodzi o Hala to nie bardzo go lubię;D Jakoś nie umiem mu zaufać xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! I czekam na kolejny rozdział ;) ;*
Hej ;)
UsuńPisałam na Twoim blogu o moim ciężkim rozstaniu z tamtym opowiadaniem. Czytam Twoje od początku, ale tamto zostało dla mnie piętą Achillesową. Nie mam pojęcia,co dalej z nim zrobić.
Ale miło mi bardzo, że znalazłaś mnie tu.
Jako królowa, chyba bym postradała zmysły. Dla mnie to za dużo odpowiedzialności. Dlatego czasem ciężko mi to nawet pisać. Ale pomysł zrodził się we mnie już dawno i mam nadzieję, że się spodoba ;).
Pozdrawiam serdecznie ;*
Jak to stała się Królową Śniegu, przecież rola Królowej Lodu, Zimy i Śniegu jest już zajęta przez mamuśkę Halla i Oleandrze nie uda się odebrać jej tej roli, jestem tego pewna xD
OdpowiedzUsuńCiągle ich ktoś napada, ciągle walczą i ciągle im się udaje. Przydałby się chociaż jakiś odcięty palec lub ucho, jeńcy wojenni, tortury żołnierskie... Tak za cukierkowo jest w tych czasach wojny, powinno być bardziej dramatycznie, albo może ja mam jakieś dziwne sadystyczne skłonności, że tak tego łaknę. Ooo, i jest, doczekałam się - odmrożeń i zranionego Edama, ale i tak przydałoby się więcej, bardziej obrazowych opisów i konkretnych szczegółów politycznych, ale to to chyba powtarzam co rozdział, więc już sobie daruje i skupię się na tym co mam podane, zamiast krzyczeć ciągle o te szczegóły i się tak ich zachłannie dopominać ;-)
Nawet jeśli jej podsunęła pomysł wyjazdu, to sama zdecydowała się wyjechać - powinna być rozsądniejsza, mądrzejsza, dojrzalsza i podejmować bardziej strategiczne decyzję.
Pochwalam za bogate słownictwo.
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com