Spis treści

wtorek, 25 sierpnia 2015

15.

Wiatr, przynoszący zapach wiosny, szarpał włosy królowej, gdy ta przyglądała się kolejnym działaniom swoich wojsk. Ze wstydem pomyślała jak bardzo to wszysto przypomina jej grę w szachy. Na sąsiednim wzniesieniu widziała Lorda Coupè, który wraz ze swoimi doradcami ustalał kolejne posunięcie. Oleandra na krótką chwilę uchwyciła spojrzenie przeciwnika na sobie. Dzieliła ich zbyt duża odległość, by mogła być pewna, ale czuła chwilowe połączenie między nimi. Niczym dwójka graczy ze spokojem planowali ruchy wojska. Oleandra starała się pamiętać, że nie rozporządza pionkami, tylko ludźmi.
- Przesuńcie tyły na prawą flankę. Zdejmijcie stamtąd rannych i spróbujcie umocnić pozycje. – rozkazała, zaciskając dłonie mocniej na lejcach swojego kasztanowego wierzchowca.
Stojący za jej plecami Clandestine skinął głową, wysyłając dowódców, by zajęli się rozkazami. Przez chwilę wątpił w królową. Po jej pojawieniu się tutaj sądził, że to koniec, że będą musieli oddać władzę w ręce zbuntowanych możnowładców, bo szalona królowa da się zabić. Szybko jednak udowodniła, że ma zmysł taktyczny. Ale, co doradca zauważył z nielada przyjemnością, Oleandra wyzbyła się królewskiego poczucia o wiedzy absolutnej. Szukała rady i gdy widziała, że argumenty są silne, potrafiła zmienić zdanie. Oczywiście, aspekt podniesienia morale w obozie był również niezaprzeczalny.
Zabieg, który właśnie wdrażali w życie dowódcy królewskiej armii najwyraźniej miał okazać się skuteczny. Przewaga wroga znacznie się zmniejszała, by w końcu zmusić ludzi Coupè do opuszczenia swojej pozycji o kilka metrów.
Mina Oleandry była nieodgadniona. Kosmyki ciemnych włosów owiewały jej bladą twarz, tajemniczo zasłaniając każdy przebłysk uśmiechu. Niezaprzeczalnie jednak hrabia widział jego cień.
Gdy walki zostały znów przerwane, Oleandra pospieszyła do obozu, by zobaczyć się z Edamem. Te chwilowe przerwy były dla żołnierzy wytchnieniem. Te kilkugodzinne, kruche jak szkło rozejmy były pasmem udręk planowania dla dowódców. Lea nie zamierzała jednak od razu zajmować się tym, co dzieje się na planszy szachowej. Najpierw musiała pocieszyć tych, którzy w jej imieniu poczuli smak żelaza.




„Przyjacielu,

Postanowiłem napisać do Ciebie z dwóch powodów. Po pierwsze, wiem, jak bardzo korci Cię, by znaleźć się tu, między nami. Po drugie, mam teraz mnóstwo czasu na pisanie listów.

Sądzę, że zniknięcie Oleandry było dla Ciebie tak wielkim zaskoczeniem jak dla mnie jej pojawienie się. Nie musisz się jednak martwić, dbam o nią jak o własną siostrę. To znaczy, dbałem pókim był zdolny do utrzymania miecza. Teraz, ku mej największej boleści, nawet trzymanie pióra jest dla mnie wyzwaniem. Nie martw się, mimo to, bo jestem silny – jeszcze żadne zdradzieckie ostrze mnie nie powstrzymało od walki, więc i teraz się to nie zmieni. Medycy mówią, że rany goją się wyjątkowo szybko. Zdradzę Ci sekret: to wszystko zasługa trunków, które przemyca mi pod osłoną nocy Clandestine.

Wierzę, że ta walka jest konieczna, królu. Nigdy nie uciekałem od wojny lecz patrząc na ból i śmierć moich towarzyszy w namiocie lekarza zaczynam wątpić w jej sens. Uwierz mi, stara przyjaciółka, Kostucha, rozgościła się na granicy Vertigè w najlepsze. Czuję jej obecność niemal fizycznie. Każdego dnia czuję jej smród i jej drażniący dotyk, jakby próbowała mnie pocieszyć jednocześnie igrając ze mną. 

Nie odczuwam już strachu. To znika w momencie, gdy Twoje ciało przeszywa ostrze. Ale odczuwam obrzydzenie. Nie masz mnie za tchórza, mam nadzieję? Ja po prostu chyba dojrzewam. Och, straszne to słowa, ale tak. Nie jestem już chłopcem skorym skoczyć w ogień dla zabawy. Coraz trudniej mi odbierać życie i patrzeć jak odchodzą moi przyjaciele. Co oczywiście nie oznacza, że postanowiłem uciec od walki. Przeciwnie. Gdy tylko będę w stanie utrzymać w dłoni miecz znów wyruszę w jatkę.

Napisz, drogi przyjacielu, co słychać w ojczyźnie. Nie będę pisał Ci, co słychać u Oleandry, gdyż na pewno sama zdaje Ci regularne raporty. Wszak przed wyjazdem dwór wręcz huczał od plotek na wasz temat. Ja, rzecz jasna, trzymałem się z dala od babskiego gadania, ale wiesz jak trudno od tego uciec na naszym dworze.

Czekam niecierpliwie na wszystkie wieści od Ciebie.

E.B.”



Czytając słowa Edama, Hal na przemian uśmiechał się i smucił. Jakże tęsknił za ciętym językiem swojego przyjaciela. Tęsknił za jego trafnymi podsumowaniami i złośliwościami, którymi raczył go zawsze wtedy, gdy królewską twarz spowijał mars. Trudno było mu czytać o wojnie, w której nie mógł brać fizycznie udziału.
Uwięziony w złotej klatce własnej korony mógł jedynie wymieniać z Oleandrą listy na temat taktyki wojny. Tak, kontaktowali się ze sobą, tu Edam miał rację. Jednak ich korespondencja była daleka od czułych listów, które wymieniali przy poprzednich rozłąkach. Teraz nie potrafił otworzyć serca przed królową, a ona rówież nie robiła nic, by ten chłód zażegnać. Stawali się coraz mniej przyjaciółmi, by stać się coraz mocniej dwojgiem władców.
Potrzebował samotności, chciał przemyśleć słowa sir Bringthorna i skonstruować jakąś sensowną odpowiedź. Siedział więc na szczycie muru przy wschodniej wieży, pomiędzy milczącymi strażnikami mijającymi go jak cienie. 
Nie czuł chłodu, chociaż przedwiośnie wykluwało się bardzo powoli można powiedzieć, że wręcz leniwie. Połacie śniegu wciąż sprawiały, że buty poddanych skrzypiały na drodze, a kałuże przy gościncu topniały tylko po to, by za chwilę znów zamarznąć. Jedynie noce, takie jak ta, nadawały tej aurze trochę powabu.
Król, pochłonięty rozmyślaniami zszedł do swoich komnat, by tam skonstruować odpowiedź na list Edama. Nie było mu to jednak dane, gdyż nocną ciszę rozdarł stukot pantofli Elisy. Bez pukania wdarła się w półsenny świat syna, wymachując mu przed oczami listem. Jakby straciła dech w piersiach, próbowała wykrztusić słowa, jednak te nie składały się w całość.
- Sarabella... Porwali... – tylko tyle udało się królowi wysłyszeć ze słów matki. Tylko tyle, ale aż tyle wystarczyło, by Hal natychmiast zarządził mobilizację. Czytając list porywaczy, król wiedział już, co robić. Nim zapiał pierwszy kur, Hal na czele oddziału swoich najlepszych ludzi pokonywał las, gęsto porastający ziemie dookoła zamku.





 Wojna bez wątpienia była najpaskudniejszą rzeczą, jaką Lea w życiu widziała. Starała się dodawać swoim żołnierzom siły, gdy ci zbiegali, bądź ranni schodzili z pola walki. Od wielu tygodni starcia nie były tak silne i tak krwawe.
Chociaż wszystko zapowiadało się spokojnie, wschodzące słońce zdradzało niepokój. Już wtedy Edam wiedział, że będzie zachodziło bardzo krwawo. Od prawie tygodnia był już w pełni zdolny do walki. Co prawda, Oleandra namawiała go, by jeszcze odpoczywał, lecz młody hrabia nie mógł już znieść leżenia w łóżku. Prawdopodobnie przez swój upór nie walczył zbyt długo z królową, gdy tego ranka próbował ją przekonać, by nie szła na pole walki. Nie spodziewał się, że Lea posłucha jego przeczuć, ale jednak uznał, że warto chociaż spróbować.
- Dobrze, pani. Będę więc tuż u twego boku. – odpowiedział zrezygnowany, sposobiąc się do walki.
- Tym bardziej nie ma powodu, bym zostawała tutaj. – uśmiech królowej nie schodził z jej ust. Sir Bringthorn nie wiedział tylko kogo Oleandra próbuje przekonać o swojej wesołości. Siebie, czy wszystkich innych?
Wkrótce zamieszanie było tak ogromne, że nie było już bezpiecznego miejsca. Edam musiał przestać pilnować Jej Królewskiej Głupoty, jak nazwał ją dzisiaj w myślach kilka razy przez jej upór, by trwać na polu walki. 
Ruszył do walki. To samo zrobił Clandestine i cała reszta do tej pory stojących z boku dowódców. Nie zauważyli nawet, kiedy i królowa została zmuszona sięgnąć po miecz, zaatakowana przez rozjuszonego śmiałka.
- Widzę, że moje lekcje nie poszły w las. – odezwał się sir Bringthorn, stając z Leą plecami do siebie. Najwyraźniej dobra bójka sprawiała, że nie był już obrażony.
- Jestem pojętną uczennicą. – odpowiedziała królowa, odpychając atak napalonego śmiałka. Bronił jej cały oddział, a mimo to wciąż miała pełne ręce roboty. Nie bez wstydu niedługo przyznała przed samą sobą, że czuje się zmęczona. Walczyli zaciekle jak nigdy wcześniej, co zauważył Clandestine. Jedną z lepszych cech hrabiego było to, że potrafił przyznać się do błędu. Teraz też to zrobił. Wiedział, że źle ocenił działanie królowej. Nie było głupie. Było bardzo odważną deklaracją i demonstracją siły. To ostatnie przemyślenie zachował jednak dla siebie.Jednak widząc jaki efekt daje jej obecność na polu walki, rozumiał, że nie mogła uciec. 



19 komentarzy:

  1. Jej Królewska Głupota <3

    Bardzo trafny był ten fragment o utracie przyjacielskiej więzi i stawaniu się parą władców. Gdzie polityka, tam nie ma miejsca na czułości. Albo inaczej. Gdzie Elisa, tam nie ma miejsca na Haleandrę xDD

    Kto porwał Sarabellę? Chętnie dopłacę za dłuższe przetrzymanie. Naprawdę. :D

    Cieszyła mi się dzisiaj twarz, ilekroć padło nazwisko Clandestine.

    Naprawdę podziwiam Leę za jej zaangażowanie. Co nie zmienia faktu, że nadal nie ogarniam. Ale podobno nie trzeba rozumieć tych, którzy imponują. Więc tego będę się trzymać. Moim zdaniem, kiedy człowiek „bawi się” w władzę, musi mieć w sobie ogromne pokłady samozaparcia i siły – póki co, królowa pokazuje, że ma jaja, jakkolwiek by to nie brzmiało. Ale chyba powinna uważać, bo tacy ludzie są magnesem na wrogów, niestety.

    Trzymam za nią kciuki, a Ciebie pozdrawiam :]
    Hagiri z Rozmów Międzymiastowych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edam też ma charakterek. Spodziewaj się jeszcze kilku jego żarcików ;D.

      Haha, druga część tej wypowiedzi chyba jest bardziej trafna, chociaż no nie wiem, czy da się tak normalnie żyć jak para przyjaciół, kiedy się jest władcą.

      To i ja dorzucę kolejne grosze do przetrzymania Sarabelli.

      Chyba znalazłaś sobie ulubieńca. Cieszy mnie to ;>

      Bardzo mi miło, że masz sympatię dla Oleandry i zauważasz jej "jaja". Tylko takie są dla mnie akceptowalne. Dlatego też głównie takie się pojawiają w moich opowiadaniach na przestrzeni lat. A trochę ich było xD. U Ciebie zresztą też żadnej mimozy nie doświadczyłam. Co do wrogów, nie mogłabym się bardziej zgodzić. Ale cóż, coś za coś.

      Pozdrawiam Cię mocno ;*

      Usuń
  2. Bardzo chętnie dorzucę coś do łapówki dla porywaczy Sarabelli. Niech ją potrzymają trochę dłużej, tak ładnie proszę...

    Ale wiesz co? Gdy tylko przeczytałam o tym porwaniu w mojej głowie od razu zrodziło się podejrzenie, czy tej całej akcji nie zorganizowała Elisa. Przecież to nie byłoby trudne - ot, opłacić paru najemników (czy nawet przekonać zaufanych rycerzy), żeby uprowadzili pannę, potrzymali ją przez jakiś czas we wskazanym miejscu i pozwolili królowi dać sobie po pyskach. Widzę nawet końcówkę tej rozmowy:
    - Pani, ale przecież król każe nas powiesić za to porwanie! A w najlepszym razie wtrąci nas do lochu!
    - Stanę w waszej obronie. Nic wam nie będzie. Już moja w tym głowa.
    ... po czym nawet nie kiwnęłaby palcem - no bo co ją obchodzą jacyś tam żołnierze? Idealne :D

    I zgadzam się z przedmówczynią, fragment o zamianie przyjaźni na partnerstwo we władaniu bardzo trafny. W rządzeniu nie ma miejsca na sentymenty.

    Z uwag bardziej technicznych:
    - Na sąsiednim wzniesieniu widziała Lorda Coupè, który wraz ze swoimi doradcami ustalali kolejne posunięcie. - "ustalał". Bo to Lord, jeden, a doradcy tylko mu towarzyszyli. Teraz ze zdania wynika, jakby Coupe występował w kilku osobach. Na imię mi Legion, bo jest nas wielu! :D
    - Oczywiście, aspekt podniesienia morali w obozie był również niezaprzeczalny. - z tego co wiem (a nawet googlowałam, żeby się upewnić!) tego słowa nie odmienia się. Powinno być zatem "podniesienia morale w obozie"... jakkolwiek dziko by to nie brzmiało.
    - Siedział więc na wschodniej wieży - NA wieży? Jesteś pewna? :D
    - Już wtedy Edamwieział - "Edam wiedział"
    - walczyli zacięcie jak nigdy wcześniej, co zauważył Clandestine. - tu zdanie zaczyna Ci się od małej litery. Dodatkowo, ja dałabym "zaciekle", nie "zacięcie"... ale to tylko sugestia :)

    I to tyle, jeśli chodzi moją porcję czepialstwa. ^^'
    Jestem bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej, więc pracuj szybko nad kolejnym rozdziałem!
    Pozdrawiam ciepło,

    Valakiria
    Legendy Verionu: Iskra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno się tak nie uśmiałam, czytając czyjeś sugestie techniczne. Ostatnio mam problem z pisaniem (długie paznokcie skutecznie mi utrudniają życie), dlatego cieszę się, że wyłapałaś to i owo. Zaraz to poprawię.

      Popatrz, jak się tak wszystkie zbierzemy to Sarabelli nigdy nie oddadzą. Dobry deal, nie? A z innych kwestii: TY PRZEBIEGŁA BESTIO, JESTEŚ ZBYT SPOSTRZEGAWCZA! ;D. Mam nadzieję, że nie popsuję niespodzianki, ale no nie da się ukryć, że dawno nie było Elisy i jej mącenia xd.

      Niestety, korona jest bardzo ciężka i ja również zgadzam się z wami obiema, że nie da się być jednocześnie człowiekiem i królem, jakkolwiek by to nie brzmiało.

      Pracuję, pracuję w pocie czoła.

      Pozdrowienia ;*

      Usuń
    2. Odkryłam coś? Ojoj! :D
      Szkoda, że mojego komentarza nie da się oznaczyć jako spoiler ^^'

      Przy spostrzegawczej bestii uchichrałam się tak, że aż kot mnie omiauczał, że nie może spać. :D
      Ale on często na mnie miauczy w takich chwilach. Nie mogę się śmiać we własnym domu!
      Co do długich paznokci... well, na mojej klawiaturze nie wiać już niektórych liter. Takie kobiece życie :D

      Usuń
  3. Nie wierzę! W końcu udało mi się przeczytać i skomentować bez opóźnienia! Hura! :D
    Okey, co tu dużo mówić? Niech ta wojna już się kończy, ja chcę zobaczyć Leę w akcji innej niż machanie mieczem na prawo i lewo! (swoją drogą mogłaby trochę poprawić jakość swojej gwardii przybocznej ;) Oleandra cały czas pokazuje, że ma nie tylko łeb, ale i jaja. Jest sprytna, ma zmysł taktyczny, potrafi skopać tyłki... Nie przeszło Ci czasem przez myśl, że może to trochę za dużo? Bo jakoś nie potrafię doszukać się żadnych wad u niej. Chyba że jako wadę można zaliczyć upór :p Nie wiem, może coś przeoczyłam, ale taka moja mała sugestia, że mogłaby też od czasu do czasu coś sknocić ;)
    Smutno mi, że Hal tak się ugania za Sarabellą... Mam nadzieję, że ukochana dwórka nie odnajdzie się za szybko ;) Może w tym czasie Lei uda się odzyskać Hala. No bo tą ich chłodną już znajomość trzeba w końcu ogrzać ;) Oj no nie wiem, chcę tylko żeby Lea była szczęśliwa, bo wolę ją oglądać z uśmiechem na ustach niż płaczącą w poduszkę :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie,
    Naiada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem z Ciebie dumna i bardzo się cieszę, że do mnie dotarłaś ;>
      Haha, niestety, najwyraźniej królowa powinna ściąć kilka głów za nieuważne bronienie jej. W końcu za coś tym ludziom płaci.
      Przeszło. Oleandra wcześniej robiła już kilka rzeczy, które uznawane były za raczej kiepskie pomysły, tylko skupiałam się, pisząc jej postać, na obróceniu najgorszej karty na jej korzyść. Czy tak będzie zawsze? No nie do końca. Może rzeczywiście jest trochę teraz "kryształowa", ale nic nie trwa wiecznie.
      Jesteś dobrym człowiekiem, życzącym też dobrze innym. A to taka rzadka cecha <3. Zobaczymy, co się da z tym zrobić.
      Całuję ;*

      Usuń
  4. Dziś niestety krótko, bo mam masę roboty.
    Pokłony za Jej Królewską Głupotę, serdecznie się uśmiałam.
    Riv

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się częściej dawać Ci powody do śmiechu ;*

      Usuń
  5. W którymś komentarzu ktoś napisał, że chętnie dopłaciłby, by dłużej przetrzymywano Sarabellę. Ja jestem w stanie dorzucić do tego swoich pięć groszy ;)

    Przeczytałam wszystkie piętnaście rozdziałów i czekam na co najmniej kolejnych tyle.

    Ogólnie wszystko ujmując, historia, którą nam tu przedstawiasz, uderza w moje upodobania. Uwielbiam takie opowieści, które dzieją się na królewskich dworach - intrygi, romanse i walki o władze. A niestety takich historii na blogspocie jest niedużo. Sama też myślałam o podobnej opowieści, ale umieszczonej w całkiem innym miejscu, zarówno pod względem geograficznym, jak i czasowym. Ale, ale, teraz nie czas na moje wywlekanie swoich pomysłów.

    Zacznę od postaci, których pojawia się tu tyle, że na początku pogubiłam się we wszystkich imionach, pochodzeniach, połączeniach, znajomościach i czym tam jeszcze się da. Z dobrych pięć rozdziałów zajęło mi połapanie się, kto stoi po której stronie i co tak naprawdę się dzieje.
    Oleandra, której imię wprost uwielbiam za prostotę i unikalność, to osoba, którą - a przykro mi to mówić - uważam za najbardziej przerysowaną postać tego opowiadania. Ok, rozumiem, że chciałaś pokazać jej przemianę, ale wszystko to działo się trochę za szybko. Z rozdziału na rozdział oglądamy coraz to dojrzalszą królową, która potrafi po chwili zachować się jak dziecko. Wiem, o jaki efekt ci chodziło, ale nie do końca udało ci się to przekazać w odpowiedni sposób. Odnosi się czasem wrażenie, jakby Lea miała rozdwojenie jaźni. A i tak ją lubię Za jej perypetie i sposób podejścia do obowiązków. Hal (o.m.g. przez ciebie widzę go teraz cały czas jako Lokiego xD) jest moją ulubioną męską postacią i dziwnie by było, gdyby tak nie było. Gdzieś tam w głębi duszy liczę jednak na to, że nie zwiąże się z Oleandrą, bo w razie problemów w związku, ich przyjaźń może się rozpaść. Nie chcę jednak, by był Sarabellą. No i kółko się zamyka. Edam - w sumie nie wiem, co miałabym do powiedzenia na jego temat. Jest sympatyczną postacią, ale zapadł mi wyjątkowo w pamięci. Nie to, co Lady Elisa, która w mojej głowie świeci na niebiesko napisem "Elsa". Kraina Lodu pozdrawia. Nienawidzę baby, choć na początku wzbudzała we mnie raczej pozytywne emocje. Podziwiam jej zdolność utrzymania się przy wpływach, ale lepiej czasami siedzieć w cieniu kogoś, niż na siłę wpychać się w światła reflektorów. Taka jest moja opinia. Nie, żebym chciała źle dla hala, ale z całej siły życzę jej śmierci. Co do Wishmora, cieszę się, że spotkał go taki los, jaki go spotkał. Szkoda tylko, że tak mało bolesny. Jeśli chodzi o jego postać, to dostrzegam tu lekką inspirację serialem o Mary S. ;)

    Co do całości, piszesz ładnie i widać, że masz pomysł na tę historię. Nie zmienia to faktu, że w opowiadaniu pojawia się sporo błędów, przede wszystkim interpunkcyjnych. Nie wpływa to zbytnio na przyjemność z czytania, ale osobom, które przywiązują do takich rzeczy dużą uwagę, może to bardzo przeszkadzać i zniechęcać do czytania kolejnych rozdziałów. Także twoje opisy są ciekawe, choć - jak dla mnie - czasami trochę za dużo objętościowo. Lepiej by było, gdybyś czasem rozbiła je kawałkiem akcji, bo przyłapałam się na tym ,że chwilami potrafiłam ominąć kilka linijek tekstu, by przejść do dialogów, czy kontynuacji rozpoczętej akcji, a przecież nie o to w czytaniu chodzi.

    Czekam nn i pozdrawiam,
    Sophie Eve
    lies-that-you-told-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O i zapomniałam wspomnieć o pewnej rzeczy, która mnie intrygowała.
      Skoro "rodzice" Oleandry wiedzieli, że jest zaginioną księżniczką, to po co Edam ją porywał? Przecież jej rodzice spokojnie mogli zorganizować spotkanie :)
      Sophie Eve

      Usuń
    2. Ojej, dziękuję za tak wnikliwą i wyczerpującą analizę.
      Przyznam, że piszę od bardzo dawna, a to opowiadanie powstało w objętości około 110 stron w ciągu 2 tygodni (w publikacji jestem mniej-więcej w połowie). I wiem, że nie jestem mistrzynią interpunkcji. Szkołę skończyłam z niezłym wynikiem z matury z polskiego, ale przyznaję się bez bicia, że wiem, że walę byki. A to ze względu na to, że piszę "na wyczucie".
      Ciekawy "zarzut" to ten o objętości. Naprawdę mnie tym zaskoczyłaś, bo zawsze twierdziłam, że może są nawet za krótkie te moje odcinki. Ale widzę w tym rację po namyśle, bo ja sama mam problem z przeczytaniem dużej bryły tekstu. O ile przy książce jest to ok, o tyle ekran komputera nie ułatwia zadania.
      Oleandra może być przerysowana - to znaczy, jak najbardziej rozumiem, co masz na myśli. Chciałam stworzyć mocną postać i być może wyszła mi za mocna.
      O skojarzeniu imienia Elisy z Elsą dowiedziałam się dopiero po publikacji któregoś z kolei odcinka, gdy obejrzałam "Krainę Lodu", ale wtedy było już za późno na zmiany ;<
      Ciekawy punkt widzenia na temat Hala i Oleandry jako pary. I też dziękuję za komplement na temat samego imienia głównej bohaterki.
      Co do Wishmora, podejrzewam, że chodzi Ci o dźgnięcie? Cóż, przyznam, że sama zastanawiałam się nad tym, czy to nie przypomina zbyt mocno serialu, ale otrucie wydawało mi się jeszcze bardziej Reignowe, a wielu więcej metod królobójstwa nie mogłam sobie wyobrazić, stąd mój wybór.
      Sprawa z rodzicami księżniczki jeszcze zostanie poruszona. Na tą chwilę było za dużo zamieszania, żeby poruszać jeszcze to, ale w moich założeniach oni po prostu nie chcieli, by Lea stawała się królową. No i... trochę dramatyzmu na początek, wiesz... ;)
      Dziękuję za wszystkie uwagi. Możesz być pewna, że będę uważniej pisała i starała się nie popełniać błędów, na tyle na ile jest to możliwe ;).
      Wpadnę do Ciebie i na pewno postaram się równie wnikliwie przeczytać Twoją twórczość.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Tak, uważam, że to mocną strona, że Oleandra jest przerysowana. To nadaje jej charakteru.
      Co do rodziców, dziękuję za wyjaśnienie sytuacji, myślałam, że po prostu nie pomyślałaś o tym aspekcie :)
      Pozdrawiam,
      Sophie Eve

      Usuń
    4. W takim wypadku, nieświadomie dokonałam całkiem dobrego zabiegu. Postaram się tylko z tym nie przegiąć.
      Przemyślałam. Tylko wciągnęła mnie dalsza historia i... no cóż, nie miałam do tej pory możliwości tego poruszyć tak, jakbym chciała.

      Usuń
  6. Hej. Wybacz, że dopiero teraz, ale złapałam wolniejszą chwilę i weszłam od razu do Ciebie.

    Jakoś dziwnie smutno zrobiło mi się na te słowa, że Hal i Oleandra oddalają się od siebie... Ciekawi mnie, co się z nimi stanie... tzn. co pozostanie z ich przyjaźni? Czy gdyby się spotkali, umieliby ze sobą rozmawiać? Miło by było znowu widzieć ich razem.

    Masz duży talent jeśli chodzi o pisanie listów i opisywania sytuacji z pola bitwy. Zwłaszcza opisywanie walk czy wojny przychodziło mi z trudem, dlatego jestem pod dużym wrażeniem, jak świetnie Tobie to wychodzi :). Świetnie pokazujesz determinację i odwagę królowej. Bardzo podoba mi się, że Oleandra jest ze swymi ludźmi, dodaje im otuchy i pomaga. Nic tak nie zagrzewa ludzi do bitew, jak obecność osoby za którą walczą. :) To piękne...

    No i chyba najważniejsze: co się stało z Sarabellą . Strasznie mnie to zaskoczyło. Nie powiem, żebym była specjalnie tym przejęta xD, ale nie spodziewałam się takiej sytuacji :). Może to jakiś kolejny pomysł Elisy? ^^ Cóż, zobaczymy, co dla nas przygotowałaś :).

    Czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam ciepło ;*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,

      Zobaczymy wszystko w przyszłości. Na pewno sytuacja między nimi nie jest łatwa. Ale może uda im się to posklejać.

      O, dziękuję Ci. To bardzo miłe słowa. Przykładam do tego dużą wagę, więc raz jeszcze dziękuję. Idealnie rozgryzłaś to, co chciałam pokazać właśnie w tych rozdziałach.

      Haha, widzę, że Sarabella nie ma zbyt wielu fanów xD. Cieszę się, że udało mi się Cię zaskoczyć. Wszystko okaże się znów we wtorek.

      Pozdrawiam serdecznie ;*

      Usuń
  7. "Kosmyki ciemnych włosów owiewały jej bladą twarz, tajemniczo zasłaniając każdy przebłysk uśmiechu. Niezaprzeczalnie jednak hrabia widział jego cień." - ogromnie podobały mi się te zdania!

    Jej Królewska Głupota, haha padłam:D
    Podobało mi się zachowanie Lei (tak to się odmienia? :D). Pokazała, że jest władczynią nie tylko w gadce, ale też w czynach. Nikt chyba nie podejrzewał jej o takie zaangażowanie w walkę, a tu proszę! Pokazała charakterek. Nie ma co! Ale podoba mi się jej postawa. Nie bała się, nie kryła własnego tyłka w bezpiecznym miejscu tylko narażała się tak samo jak inni. I taką Królową można szanować.
    Podobał mi się list Edama. Zauważyłam, że styl mowy niektórych postaci odbiega trochę od tego, którym się współcześnie posługujemy. A to mi się bardzo podoba, bo dzięki temu czuję, że jestem w innym świecie. Wielki plus za to i za takie wczucie się w postacie ;)
    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa uznania. To bardzo dużo dla mnie znaczy! Daje mi to zarówno mnóstwo motywacji, jak i jest po prostu miłe. Tak dla mnie, jak i dla Lei (tak, poprawnie to odmieniłaś xd).
      Staram się, żeby styl rozmowy odpowiadał czasom, w jakim dzieje się to opowiadanie. Fajnie, że to zauważyłaś.
      Jeszcze raz wielkie dzięki,
      pozdrawiam ;*

      Usuń
  8. A więc E. wraca do siebie, w sensie zdrowieje.
    O. się wczuła w wojenkę i nawet pomaga.
    S. porwali, a H. ruszył jej na ratunek.
    Wybacz, że piszę takimi skrótami, ale chcę dziś jak najwięcej przeczytać, właściwie to pragnę dziś całość nadrobić, poza tym powtarzałabym się, bo zastrzeżenia ciągle mam takie same i pochwały także.
    Brakuje mi trochę opisów bohaterów, ich dialogów z jakimiś gestami, mimiką twarzy.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy