Spis treści

wtorek, 15 września 2015

18.

Jastrzębie pióra wymyślnie przymocowane do dekoltu poruszały się z każdym krokiem. Fałdy lekkiej spódnicy powiewały na wietrze, a złote bransoletki dzwoniły na nadgarstkach Królowej Matki przy każdym jej kroku. Schodziła po kamiennych schodach, niosąc echo swoich kroków i dźwięk nucenia dworskiej pieśni. Elisa od dawna nie czuła się tak lekko i nie była tak radosna. Kwietniowe słońce rozgrzewało dziedziniec, na którym odbywała się zabawa. Turniej rycerski. 
Odkąd Hal objął tron, a rebelia w Vertigè została zduszona wszystko wydawało się być na dobrym torze. Królowa Matka zajęła miejsce po prawicy swojego syna na trybunach, wdrapując się na drewnianą konstrukcję z pomocą służącego. Za plecami Lady Elisy siedziały jej damy dworu i zaproszeni możnowładcy. Wszyscy wyglądali bardzo elegancko. 
Jednak szczególnie dobrze prezentowała się zasiadająca po lewej stronie króla Sarabella. Blond włosy miała zaplecione w dwa warkocze i przymocowane z boku głowy. Dla ozdoby na głowie damy świecił niewielki diadem – prezent od Elizy. Śnieżnobiała suknia, wykończona przy kołnierzu złotą nitką niemal oślepiała. Na ramionach miała równie jasną chustę, która powiewała przy podmuchach ciepłego wiatru. Całość nadawała Sarabelli iście królewski wygląd.
I właśnie o to chodziło Elisie. Oczywiście, głównym powodem podsunięcia młodemu królowi Sarabelli było wybicie z głowy Oleandry. To nie podlegało żadnym wątpliwościom. Ale skoro Hal tak szybko zapomniał o królowej, oznaczało, że jego fascynacja była przelotna, czyż nie? 
Z kolei posągowa Sarabella była idealnym wypełniaczem czasu dla Hala, lubiącego wszak damskie towarzystwo. Elisa musiała przyznać, że dama nawet pasowała do roli królowej. 
Prawdopodobnie większego skandalu nie było wśród dworskich plotkarzy: dama królowej Oleandry stała się kochanką króla. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że król się z tym nie krył. Nawet przeciwnie. Afiszował się z romansem jakby Sarabella była już jego oficjalną partnerką. A ona sama najwyraźniej odnajdywała się w tej roli doskonale. 
To, co początkowo Lady wzięła za nieśmiałość nowej miłości syna, okazało się być wyniosłością. Cecha, która w oczach Elisy wcale nie była wadą została jednak odkryta chyba tylko przez nią samą. Mimo wszystko, Elisa wciąż twierdziła, że przedstawicielka rodu Dockery jest najlepszym z możliwych wyborów dla Hala. Nie była kobietą, która miała być trudnym przeciwnikiem dla teściowej – Elisa wiedziała, że nadal zachowa swoją pozycję, tak w życiu syna, jak i w życiu królestwa. I chociaż dla lady nie miało to znaczenia, Hal potrzebował kobiety. Król potrzebował królowej. A jeśli nic miało się nie zmienić poza oficjalną żoną w łożu syna Elisy, dlaczego miałaby oponować? Lepiej było wybrać kandydatkę, którą sama uważała za odpowiednią niż męczyć się z kandydatką, którą uważała za groźną. A taką w istocie była Oleandra.





W tym czasie królowa właśnie sądziła swoich oponentów. W ciągu niecałego miesiąca wszyscy przywódcy zostali schwytani. Nawet nie wydawali się starać przeciwstawiać. Wydawało się, że wraz ze śmiercią lorda Coupè stracili wiarę w walkę, którą toczyli przeciwko Oleandrze.
Tak jak obiecała, odzyskując tron,  miała łaskawsze spojrzenie dla tych, którzy poddali się sami w ręce sprawiedliwości. Królowa, ku rozczarowaniu i zaskoczeniu swoich wiernych poddanych, nie pozwalała na brutalne tortury. Uważała to za niecywilizowane. O ile, oczywiście, ta metoda była zupełnie akceptowalna społecznie, a nawet pożądana, Oleandra nie zamierzała pozwalać, żeby stało się to rozrywką dla tłuszczy.
Zdobywszy jednak silną pozycję na tronie, nie mogła pozwolić sobie na ponowne jej osłabienie. Dlatego jej oponenci, którzy wciąż nie wypierali się swoich idei, musieli zostać straceni. Na pierwszy ogień poszli wszyscy przywódcy rebelii. Jeden z nich, nim został powieszony, splunął królowej pod stopy. Ta spojrzała mężczyźnie w oczy z poważną miną. Mógł ją znieważać jak chciał. Nie zmieniało to faktu, że zwyciężyła. Wiedzieli o tym oboje.
Dzień za dniem, kolejni walczący w rebelii byli sądzeni. Królowa potrafiła wyłonić z nich tych, którzy byli jedynie prostymi ludźmi, którzy dali się omamić pięknymi wizjami szarlatańskich przywódców. Tych nie mogłaby zabić. W zależności od stopnia zaangażowania wtrącała ich do celi. Wciąż pozostawała jednak spora rzesza tych, którzy najchętniej by ją zrzucili z tronu i rozerwali. Ci nie mogli żyć, bo nadal byliby zagrożeniem. Lea obawiała się o swoje życie – kto na jej miejscu by tego nie robił? Ale oprócz tego, wiedziała, że kolejny przewrót może być zbyt silnym ciosem dla królestwa. Teraz najważniejszym było wyciągnąć kraj z dołka. Pomóc mu stanąć na nogi. To był priorytet dla Oleandry.





„Najdroższa Oleandro, 

Mam nadzieję, że wybaczysz mi ten arogancki sposób powitania Cię, Wasza Wysokość. Chciałam jednak, byś wiedziała, jak bliska mojemu sercu jesteś. Nieważne ile kilometrów dalej się znajdujesz.
Twoja nieobecność w Ravell jest tak bardzo odczuwalna. Czuję się samotna, nie mając Ciebie u boku. Zawsze dotrzymywałaś mi towarzystwa. Zawsze byłaś moją opoką. Moją radością i moim promykiem słońca. Brakuje mi Twojej przyjaźni. I brakuje mi Twoich opowieści, które snułaś mi w ogrodach.
Wiele się tu teraz dzieje. Sprawy polityczne zajmują Jego Wysokość tak strasznie, że ledwo znajduje dla mnie czas. A wiedz, że król Hal stał się jedyną osobą po Twoim wyjeździe, która jest mi bliska.
Pamiętam jak pisałaś w listach, że poślesz po mnie, gdy tylko sytuacja się ustabilizuje. I gdy dostałam tę informację ogromny kamień spadł mi z serca. Aczkolwiek to samo serce, moja kochana przyjaciółko, pokochało zamek w Ravell z całą siłą możliwą. Okropnie się przyznawać do takich spraw, ale jesteś jedyną osobą, której mogę się zwierzyć: moje serce należy tu do mężczyzny. I myślę, że i on czuje coś do mnie. Nie potrafię opisać jak ciężko mi podjąć taką decyzję, jednak miłość nie wybiera. Chciałabym wykrzyczeć imię ukochanego, ale nie mam do tego śmiałości. Ufam, że Ty jedna na całym świecie mnie zrozumiesz i pozwolisz, bym została u boku tego, którego kocham. 
Oczywiście, dostosuję się do każdej Twej woli, moja Pani. I wiedz, że wciąż chciałabym z całych sił być jednocześnie przy Tobie. Jeśli się zgodzisz oferuję Ci moją najlojalniejszą przyjaźń. Obiecuję przyjeżdżać, gdy tylko będę mogła, by wspierać Cię radą i miłością.
Napisz, kochana Oleandro, jak wygląda sytuacja w Vertigè? Chcę wiedzieć jak sobie radzisz i czy przywrócony za Twoją sprawą pokój jest trwały? (Na co oczywiście mam ogromną nadzieję!).

Pozostaję uniżoną,
Sarabella.” 




- Pani? Cóż to za mina? – spytał z troską w głosie Edam, wszedłszy do sali tronowej w skórzanych spodniach, koszuli i dopasowanym atłasowym kubraku w oberżynowym odcieniu, które były jego typowym strojem łowieckim.
Został przy boku królowej po zgodzie Hala. Władca Ravell, dochowując swojej obietnicy chciał być pewien, że nic nie zagraża bezpieczeństwu Oleandry. A sam zainteresowany był bardzo chętny, by zostać w Vertigè.
Oleandra wydawała się być wybudzona z transu przez pojawienie się sir Bringthorna. Uśmiechała się z melancholią, patrząc przez okno. Edam zastanawiał się o czym tak rozmyślała. Wtedy zobaczył list w dłoni królowej. Lea wstała z tronu, wygładzając fałdy sukni ze złotym bolerkiem z plecionych pasów. 
- Otrzymałam list od mojej damy, Sarabelli. – objaśniła, chociaż nie rozumiał dlaczego to miałoby ją wprawić w taki stan. Królowa ujęła towarzysza pod ramię, przechadzając się z nim po zamku. Prowadziła go na zewnątrz.
- Pisze mi, że chce zostać w Ravell.
- Ze względu na Hala, prawda?
- Jesteś uważnym obserwatorem, Edamie. Tak, moja dama stała się ulubienicą króla. Prosi mnie o pozwolenie na pobyt tam. Powinnam jej na to pozwolić. – to stwierdzenie wcale nie brzmiało w ustach królowej pewnie. Prawie jakby pytała go o zdanie.
- No cóż, pani… Zależy ci na królu, prawda?
- Jestem królową, Edamie. Moje uczucia nie mają najmniejszego znaczenia, nawet gdybym chciała. Muszę robić to, co jest najlepszą opcją dla mojego królestwa. Sir Bringthorn zatrzymał królową, łapiąc jej ramiona dłońmi. Odgarnął rozwiewane przez wiatr długie kosmyki ciemnych włosów, chcąc spojrzeć jej w oczy. Nie miał ochoty na ciągłe wypieranie się wszystkiego i maskę władczyni:
- Nie chcę słuchać o twoich powinnościach. Prosiłem, żebyś powiedziała mi, co czujesz. – głos Edama był nieustępliwy. Oleandra początkowo wydawała się jakby nie chciała odpowiadać na pytania przyjaciela. Spuściła wzrok na jego dłonie na swoich ramionach, a później uśmiechnęła się w ten wyjątkowo smutny sposób. Nigdy wcześniej taka mina nie gościła na ustach królowej. Dopiero korona wydawała się mieć siłę, by złamać jej radość życia. A być może to po prostu rozczarowanie młodego serca sprawiało, że coś blokowało jej entuzjazm:
- Tak. Zależy mi na Halu. Pomógł mi objąć tron, a później przyjął mnie pod swoje skrzydła. Był obok, gdy stawiałam pierwsze kroki jako królowa. Obronił, gdy moja pozycja była znów zagrożona. Przez chwilę prawdopodobnie pomyślałam, że między nami może być coś więcej niż przyjaźń.
Spacerująca królowa szybko wydawała się odzyskać humor. Towarzystwo Edama zawsze działało kojąco na jej duszę. Tym razem, dzielny sir Bringthorn, odwracając uwagę władczyni od jej rozterek, prywatnych i tronowych, pokazał jej w pobliskich lasach rosnące dziko konwalie.
Takie kwiaty rosły tylko i wyłącznie w królestwie Vertigè. Lea nigdy wcześniej ich nie widziała i musiała przyznać, że stały się wyjątkowo miłe sercu królowej. Edam, z uśmiechem przyglądając się Oleandrze, przechadzającej się z zachwytem po lesie, stał oparty o pień drzewa i milcząc chłonął przyjemność tego leniwego, majowego popołudnia.
- Wiesz, nigdy wcześniej nie mogłam sama zwiedzać takich miejsc. Nie wypada to panience na wydaniu.
- A wypada królowej? – Edam z rozbawieniem uniósł brwi, przygryzając źdźbło trawy. Oboje wydawali się czuć wyjątkowo lekcy. W końcu pomimo swoich wysokich pozycji, wciąż byli dwójką młodych ludzi. Sir Bringthorn miał dwadzieścia trzy lata, a zdążył już porwać przyszłą królową, brać udział w spisku, prowadzić najlepsze oddziały swojego królestwa na wojnę i zostać najbliższym przyjacielem dwóch koronowanych głów. A Lea, trochę ponad dwudziestoletnia w ciągu trzech lat zdążyła przejść drogę od trzpiotowatej arystokratki do kochanej i nienawidzonej władczyni potężnego królestwa.

*************************************************************************
Edit od autora:
Chciałabym zrobić małą autoreklamę. Mam nadzieję, że mi nie będziecie mieli tego za złe. Kilka dni temu założyłam zupełnie innego bloga. Zapraszam wszystkich chętnych serdecznie do zapoznania się z pokręconą Eddy Conway i światem gangów motocyklowych. http://buzzingblood.blogspot.com/

20 komentarzy:

  1. Witaj :).
    Oczywiście, jak zawsze Twój rozdział umilił mi namiastkę wolnego czasu, którego ciągle mi brakuje xD, ehh...
    Elisa... Wzbudza we mnie wiele mieszanych uczuć. Co za kobieta... Z jednej strony jest postacią genialną, niezwykłą, a znowu z drugiej, obawiam się jej intencji i tego, co jeszcze jest w stanie zrobić, by utrzymać Hala z daleka od królowej.
    Sama Sarabella też jest intrygująca i dla mnie wciąż tajemnicza, bo jakoś nie potrafię jej rozgryźć i nie jestem pewna, czy byłaby lojalna wobec Oleandry. Ale to tylko takie moje spostrzeżenia, gdyż ja wręcz uwielbiam zawiłości, tajemnice, spiski i tak dalej xD - zwłaszcza na królewskim dworze :).
    Co do samej Oleandry, to cieszy mnie fakt, że ma przy sobie przyjaciela. Pałam do Edama coraz większą sympatią i miło jest przeczytać, że jest przy naszej królowej i potrafi ukoić jej troski. Naprawdę świetna postać :).
    Życzę dalszej weny i pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ;)
      Znam doskonale to uczucie. Ale cieszę się, że mimo wszystko moje wypociny są dla Ciebie jakąś rozrywką. To bardzo dodaje skrzydeł.
      Tak, Elisa jest postacią wielowymiarową. Nie da się określić czy jest pozytywna, czy negatywna. Myślę, że każdy ma inną motywację do tego, co robi. I ona też się tym kieruje i wierzy w to, co jest jej motywatorem.
      Och, moja droga, powiem Ci, że masz nosa. Z Sarabellą będzie jeszcze trochę ciekawostek, ale ciii, to już nastąpi w swoim czasie ;>.
      Edam budzi we mnie bardzo pozytywne odczucia. Lubię pisać jego postać i wątki z nim związane. Dlatego miło słyszeć, że i Tobie się podoba.
      Dziękuję Ci bardzo. Całusy ;)

      Usuń
  2. Jakimś dziwnym trafem odkładałam czytanie na "dogodniejszy czas"... i dzięki temu miałam miłą porcję lektury na niemiły wieczór. Opatentuj swoje opowiadanie jako lek na złe samopoczucie, zbijesz fortunę! :D

    Biedna Lea! Skoro czuła coś do Hala, to list od Sarabelli musiał ją bardzo zaboleć... chociaż z jej reakcji trochę wyglądało, jakby się spodziewała, że ktoś może zająć jej miejsce. Dobrze, że Edam jest przy niej. Przyznam szczerze, że jakoś od samego początku łączę młodą królową raczej z nim, niż z Halem. ^^
    I wiesz co? Jednak trochę dziwię się Elisie, że aż tak kombinuje z odcięciem syna od Lei. Przecież na dobrą sprawę takie małżeństwo dynastyczne byłoby korzystniejsze dla kraju... Bo jeśli Oleandra wyjdzie za jakiegoś potężnego króla sąsiedztwa, to przecież równie dobrze mogą razem podbić Ravell. No bo dlaczego nie powiększyć własnych ziem? Life is brutal, and full of zasadzkas. Natomiast przez połączenie Hala i Lei Ravell byłoby mocniejsze... a kto królowi zabroni mieć nałożnice? :D
    No ale rozumiem, że Elisa jest zaślepiona pragnieniem władzy i nie myśli trzeźwo. To też się zdarzało. Cóż, czekajmy dokąd ją to zaprowadzi... ale wyczuwam, że Hal w końcu przejrzy mamusię i będzie zadyma. :D

    Muszę powiedzieć, że podczas lektury dwa razy googlowałam - żeby sprawdzić, czy istnieje takie słowo jak "lekcy" (wyglądało kosmicznie) oraz jakim, u diabła, kolorem jest oberżyna. Poważnie, nie wiedziałam. Moja paleta kolorystyczna jest tak uboga jak u stereotypowego mężczyzny. ^^'
    Mimo wszystko jednak widzę, że nowy szablon składa się z kilku różnych kolorów (szook). Bardzo mi się podoba, jednakowoż... zawsze wracam myślami do tego pierwszego, zielonego. Nie, to wcale nie ma związku z tym, że zieleń to jeden z moich ulubionych kolorów. Wcale.
    I tylko mała prośba - zrobisz spis treści? Jest znacznie wygodniejszy, niż archiwum. Pretty please?
    Uściski,

    Valakiria
    Legendy Verionu: Iskra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę. Czyli spełniam swoją funkcję jako, pożal się Boże, pisarka. Bardzo mnie cieszy, że Twoje samopoczucie dzięki historii Lei jest lepsze. Ale wcale nie cieszę się, że miałaś zły dzień ;<

      Tak, wydaje mi się, że to musiało zaboleć i nawet jeśli się tego spodziewała, to wcale nie zmienia faktu, że poczucie musiała mieć raczej kijowe. Są przesłanki do tego związku, nie ukrywam. Przyznam, że sama jeszcze nie zdecydowałam jakie będzie zakończenie tej historii. Zobaczymy ;)
      Dobrze kombinujesz. To znaczy, ja też nad tym myślałam. W sensie, że z punktu widzenia czysto strategicznego, to powinno jej się opłacać łączyć króla z Leą. Ale z drugiej przecież strony, Elisa bardzo boi się stracić swój wpływ. Myślę, że nie docenia Lei jako władczyni, boi się jej jako kobiety. I tu jest pies pogrzebany,bo nie dość, że Elisa ma fiksum dyrdum na punkcie władzy, to jeszcze chodzi o jej ukochanego syneczka, którego "stworzyła". Albo tak jest się wydaje. Dlatego tak, nie myśli trzeźwo. Chociaż nawet nie chcę myśleć, co będzie jak Hal się dowie o tym wszystkim.

      Ja sama musiałam sprawdzić, czy word nie robi mnie w bambuko! Dla mnie to też brzmi kretyńsko. Ale no cóż, polska trudna języka xD. Haha, zaskoczyłam Cię oberżynką? Candlestick bawi i uczy! Ja też nie jestem mistrzynią rozróżniania kolorów (jakiś czas temu dowiedziałam się, że mam złe pojęcie koloru seledynowego na przykład), ale ten kolor pamiętam przez farbę, którą kiedyś katowałam swoje włosy.

      Ha, też o nim myślę czasem, ale gdzieś mi się zapodział. Jestem strasznie leniwa i szablony pobieram z wolnych zamówień w katalogach, więc teraz ciężko byłoby mi go odnaleźć. Ale jeśli na niego trafię przy następnym liftingu bloga, to będę o Tobie pamiętała ;>.

      Jeśli zaczęły łaskawie działać mi hiperłącza, to jak najbardziej, bo z tego powodu właśnie nie było spisu treści. A ja jestem Kali jeść, Kali płakać, jeśli chodzi o technologię blogową, więc sobie nie naprawię sama.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. " Elisa ma fiksum dyrdum na punkcie władzy, to jeszcze chodzi o jej ukochanego syneczka, którego "stworzyła". Albo tak jest się wydaje."
      Skąd ja znam ten motyw, hmmm... Aha, wiem! Przeczytaj "Czerwoną królową" Philippy Gregory. Jak najszybciej :D

      A co do technologii... well to nie Ty przez pięć odcinków własnej opowieści uczyłaś się, jak się robi wcięcia akapitowe. Jakie szczęście, że moja druga połowa jest informatykiem i nauczyła mnie pewnego sprytnego sposobu na oszczędzenie sobie pracy! Inaczej chyba bym się poddała :D
      Więc nie przejmuj się! Są przypadki trudne, trudniejsze i beznadziejne. Ja należę do tej trzeciej grupy.
      Pozdrowienia!

      V.

      Usuń
    3. Idealnie, jadę na wakacje (tak, nie jestem normalna, bo jeżdżę pod koniec września), więc będę miała, co czytać. Dzisiaj więc mam misję: empik. Koniecznie muszę to ze sobą wziąć na ten wyjazd.

      Ja robiłam wcięcia spacem, dopóki któraś miła dziewczyna nie podrzuciła mi kodu html xD bo google gryzą i nie można sobie sprawdzić. Ale możesz być z mojego upośledzenia technologicznego dumna: zrobiłam sobie buttony. Tutaj mam na tego nowego bloga, a na tamtym mam tu. Może nie jest to mistrzostwo świata, ale DZIAŁA! I na pewno nie należysz do beznadziejnych przypadków. A nawet jeśli, to Twoje pisanie zdecydowanie wynagradza wszystkie inne niedociągnięcia! ;P

      Usuń
  3. Droga Candlestick,

    trafiłam tu dopiero dzisiaj za pomocą naszego ukochanego kataloga Euforia, mimo tego że czytam od środka to mnie zaciekawiłaś, podoba mi się także twój styl pisania. Myśle że zostanę z tobą na dłużej, więc nie będę teraz się za bardzo rozpisywać, bo muszę przeczytac wczęśniejsze rozdziały żeby wiedzieć o co chodzi.

    Pozdrawiam i Zapraszam do mnie!

    -S.

    http://do-ostatniego-oddechu.blogspot.com/


    http://breathofthegods.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa. Mam nadzieję, że zostaniesz i Ci się u mnie spodoba. Zaraz zerknę do Ciebie.

      Pozdrawiam

      Usuń
  4. To zdumiewające jak taka młoda kobieta jaką jest Oleandra, może tak dojrzale i dorośle myśleć. Dopiero teraz tak naprawdę widzę jak wiele wyrzeczeń kosztuje ją bycie królową. Musi myśleć o wszystkich, zajmować się wieloma sferami życia swoich poddanych i podejmować decyzje dobre dla ludzi. Gdzie tu miejsce na popełnianie błędów, namiętności, kierowanie się sercem? Nie ma. I to jest smutne... A najgorsze jest to, że często w takich sytuacjach zawiera się małżeństwa z musu, a nie wyboru i nie zdziwię się jeśli w tej sytuacji będzie kiedyś podobnie.
    Dużym zawirowaniem jest też to, że dama Oleandry zakochała się w kimś, na kim zależy też naszej Ole... I tu taj znowu pokazuje swoj profesjonalizm. Nie robi scen zazdrości, nie ryczy po kątach ze swojego nieszczęścia tylko przyjmuje tą sytuację "na klatę". Lubię ją. Naprawdę ją lubię! I Edama również:D
    A co do Elisy... Mam zamiar ją rozszarpać. Jej wcale nie zależy na synu, tylko na jej pozycji. Sarabella jest dobra, bo nie będzie umiała jej zagrozić. Oleandra jest zła - bo silna. Nich szlag trafi tę podłą zołzę.
    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cieszę się, że udało Ci się zauważyć wszystko to, co chciałam pokazać w problemach i trudnościach Oleandry. Odczytałaś wszystko, co miałam zamiar pokazać. Brawo dla spostrzegawczości.
      I tak, osobiście nie wyobrażam sobie, jak można obedrzeć swoje życie z tych wszystkich praw młodości. Tej miłości, awantur i postępowania bardzo, bardzo, bardzo impulsywnego. Ale miło mi, że podoba Ci się jej reakcja. Starałam się, by była dojrzała. Czyli zrobiłam dokładnie na odwrót niż to, co ja sama bym zrobiła xD.
      Haha, ustaw się w kolejce, bo Elisa zbiera coraz większe grono antyfanów. Ale spokoooooojnie, na wszystko przyjdzie pora ;>
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Bardzo lubię czytać Twoje opowiadanie. Historia zdecydowanie mnie wciągnęła. Jest taka... realistyczna... A miłość, którą pokazujesz, jest taka... hmm... twardo stąpająca po ziemi? Jasne, że bym chciała żeby Hal wsiadł na konia, spotkał w tajemnicy z Oleandrą i wyznał jej miłość! Ale ta obecna sytuacja tylko wyostrza czytelnikowi apetyt. Ciekawa jestem jak to wszystko dalej się potoczy. Pozdrawiam! ( http://falszywa-obraczka.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Realizm to największy komplement, jaki mogłam dostać. Jestem romantyczną realistką, jeśli można taki wymysł stworzyć Romansu trochę będzie na pewno, ale nie jestem jeszcze pewna, jak będzie to dokładnie wyglądało. Mam nadzieję, że nie zawiodę Twojej ciekawości.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. Po kolejnej porcji truskawkowych cukierków o nazwie Strepsils (nie, nikt mi nie płacił za reklamę xD) doszłam do wniosku, że należy przedrzeć się przez sterty chusteczek i w końcu ponadrabiać zaległości u najlepsiejszych człowieków na świecie.

    I nawet doszłam do wniosku – mimo że ja byłam, jestem i pewnie jeszcze długo będę w teamie Haleandra, doceniam Edama za to, że jest przy Lei i stara się poprawić jej humor. Fajny z niego kumpel, jeśli mogę go tak określić. Prawdę powiedziawszy, to on w tej chwili pokazuje, że ma jaja, nie Hal. Jak dla mnie, to sytuacja Oleandra–Hal–Edam zaczyna trochę przypominać trio Maria–Franek–Bash. I nie powiem, że mi się to nie podoba, bo mi się to bardzo podoba :D

    Ciekawa jestem, co zrobi Lea w związku z Sarabellą. Podejrzewam, że się zgodzi, bo dobra z niej duszyczka, niemniej jednak nie pogniewałabym się, jakby mściwa strona jej natury się objawiła XD

    Ech, ta Elisa… Ona naprawdę ma się z czego cieszyć, póki co. Dopięła swego. Ale śmiałabym się jak diabli, gdyby Sarabella albo Hal wywinęli jej numer i powiedzieli: "Przepraszam, mamciu, ale jednak Lea jest the best". :D

    Czekam na kolejny rozdział. I na wariactwa Eddy również. :)

    Buziaki,
    Hagiri
    Rozmowy Międzymiastowe
    Ulicznice

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, chora jesteś? Biedna moja ;< mam nadzieję, że szybko Ci przejdzie. Teraz taka pogoda zdradliwa, że może szybko załatwić.

      No, no, no, widzę, że nawet najwierniejszą fankę Haleandry Halowi udało się trochę zrazić. Starałam się, żeby właśnie to nie przypominało tego akurat związku z Reignu, ale cóż, najwyraźniej zbytnio mi to nie wyszło. To znaczy, mi też się tamten trójkąt miłosny podoba. Jakkolwiek wolałabym, żeby Mary była z Bashem, no, ale nikt nie może dostać wszystkiego.

      hahahahahahaha, no w ten sposób, to na pewno nie mogłabym tego określić w opowiadaniu! Ale nigdy nie wiesz, co w końcu wymyśli Hal. On jest jakby trochę niestabilny. Eddy się już tworzy, za chwilę powinna być gotowa xd.

      pozdrawiam

      Usuń
  7. Przepraszam Cię, że pojawiam się dopiero teraz, ale blogger oczywiście nie pokazał, że opublikowałaś kolejny rozdział, więc przez kilka dni żyłam w nieświadomości.:)
    Rozdział bardzo mi się podoba, a zważywszy na to, jak bardzo jestem wkur*iona na pewne osoby, był dla mnie wybawieniem, bo mogłam swą złość przenieść na Elisę i Sarabellę.
    Nie rozumiem zachowania matki Hala, na siłę stara się go odseparować od Lei. Jak dla mnie to bezsensu, ale czekam też na moment, kiedy jej syn wreszcie się przeciwstawi i zrozumie, co tak naprawdę czuje do królowe. A Sarabella ;--; taka niby wierna przyjaciółka, oddana służka, a do Hala się klei i nawet już z tym nie kryje. Oleandrę na pewno musiał zaboleć ten list, pewnie domyśliła się, o kogo chodzi, lecz nic po sobie nie pokazała. Źle trzymać w środku emocje, bo mogą one w końcu wybuchnąć w najmniej spodziewanym momencie.
    Czekam na kolejny! Obiecuję pojawić się w terminie.
    + zapraszam do siebie na nowość :)
    http://make-me-heart-attack.blogspot.com/

    L x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj mnie. Ja też tak mam z bloggerem, że często nie pokazuje tego, co powinien. Zawsze miło Cię tu widzieć ;)
      Dobrze wiedzieć, że moje opowiadanie pozwala Ci na wyładowanie negatywnych emocji. Zwłaszcza, że obecna sytuacja bardzo temu sprzyja. Dzieje się dużo złego w prywatnym życiu Lei, o ile w "zawodowym" problemy się skończyły. Ale jak wiadomo, nigdy nie może być za kolorowo.
      Masz tu całkowitą rację. Jak zbyt długo chowa się emocje, mogą wybuchnąć. Zobaczymy, kiedy Lea wybuchnie ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział ogólnie bardzo mi się podoba :P

    OdpowiedzUsuń
  10. A więc idealna synowa, ta skromniutka i cichutka, to naprawdę jest strasznie wyniosła i przebiegła. Sprytne, bo nawet ja się nie domyśliłam, że kogoś takiego z niej uczynisz.
    Tortury są bee? eee, a już myślałam, że przeczytam jakieś ciekawe i rozbudowane, brutalne opisy. Przepraszam, ale po prostu ostatnio mi się sadyzm załączył, przez to, że naoglądałam się dużo filmów i seriali o starożytnych cywilizacjach, legionach i podbojach, by na czymś oprzeć i jakoś rozbudować swoje opowiadanie. Poza tym jest taka godzina, że i mnie już odbija xD
    Ja bym na miejscu królowej zapomniała o Hallu i brała za męża Edama xD
    Ładnie Edama i jego osiągnięcia na końcu streściłaś. Dokonania Ley trochę słabiej, ale też ujdzie. Nie dziwię się, że skoncentrowałaś się na mężczyźnie, ja też się chyba bardziej na nich skupiam, choć staram się z tym walczyć, naprawdę.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy